Zaskoczę Cię dzisiaj – ten odcinek podcastu jest wywiadem Eli Krokosz z… Elą Krokosz! Tak, tak, dokładnie! Sama ze sobą przeprowadzam wywiad. Ten podcast jest dla mnie wyjątkowy, bo dzięki niemu możesz lepiej mnie zrozumieć, zarówno mój punkt widzenia, jak i moją filozofię. A skoro słuchasz moich podcastów, to mam nadzieję, że pomoże Ci to bardziej dostrzec, na ile są one spójne z Twoimi wartościami. 

 

Madonna i mój wewnętrzny bohater

Tytułem wstępu chciałabym Ci jeszcze opowiedzieć o pewnym ćwiczeniu związanym ze znalezieniem swojego wewnętrznego bohatera. Podczas wykonywania go, szuka się osoby, a wraz z nią wartości, które są dla nas najważniejsze, albo takich, które budzą w nas mieszane uczucia. Mogą to być rzeczy, które bardzo nam się podobają w danej osobie oraz przy okazji takie, których kompletnie nie akceptujemy. I tutaj moim przykładem jest Madonna.

Kiedy szukałam swojego wewnętrznego bohatera, na pewnym etapie mojego życia Madonna była dla mnie dosyć istotną osobowością. I, oczywiście, mam wiele “ale” do Madonny, jeśli chodzi o różne aspekty jej postępowania, natomiast to, co “zabierałam” od niej dla siebie, to sposób osiągania celów, na jakich jej zależy. 

Madonna dokładnie wiedziała czego chce i dążyła do tego. Podejrzewam, że działała pomimo dużej ilości przeciwności, wielu kłód pod nogami, czy negatywnych opinii otoczenia. Mimo to, wiedziała czego chce i nie odpuszczała. Szła konsekwentnie swoją drogą. Ogromnie podziwiałam jej postawę i można powiedzieć, że z całej “Madonny” wzięłam ten aspekt, który mi najbardziej pasuje.

 

Jeśli chcesz zabierz tylko kawałek

Dlaczego o tym wspominam? Może być tak, że dzięki temu podcastowi poznasz mnie trochę lepiej i po jego przesłuchaniu pomyślisz sobie: Wow, to są rzeczy, które są bardzo spójne ze mną! a przy innych poczujesz, że to nie “to”. 

I to jest moment, w którym tak jak ja, możesz zabrać tylko to, na czym Ci zależy. Tylko to, co jest dla Ciebie ciekawe, a resztę pominąć – to jest naprawdę okay.  Właśnie tak, jak ja zrobiłam w przypadku wcześniej wspomnianej Madonny.

 

5 historii prosto z (mojego) życia

Pomyślałam, że przy okazji tego podcastu podzielę się z Tobą kilkoma trudnymi momentami w moimi życiu, kiedy na mojej drodze pojawił się sabotażysta i sposobami, jakie pomogły mi  sobie z nim poradzić. Wierzę w to, że im więcej poznasz prawdziwych, z życia wziętych przykładów, tym więcej będzie w Tobie inspiracji do tego, żeby naprawiać swoje życie, brać je w swoje ręce i żyć prawdziwie dla siebie.

Zebrałam dla Ciebie 5 momentów, które są zarazem sytuacjami, w których głos mojego wewnętrznego sabotażysty wybrzmiał najgłośniej i pokażę Ci, jak go pokonałam. Opowiem Ci o drodze, którą musiałam przejść, żeby dotrzeć do miejsca, w którym jestem teraz. 

 

Podczepienie pod coaching

Zanim zaczniemy, chciałabym Ci jeszcze wytłumaczyć jedno pojęcie w coachingu, które nazywa się “podczepieniem pod coaching”, czy “podczepieniem pod proces”. Co to oznacza? 

Czasami, jeśli mamy okazję słuchać sesji prowadzonej przez coacha z inną osobą, wydaje nam się, że po prostu omawiają problem tej osoby. Natomiast im dłużej jej słuchasz, tym bardziej okazuje się, że Ty też masz podobnie! Że te pytania właściwie możesz odnieść do siebie – wtedy właśnie można powiedzieć, że “podczepiasz się pod ten proces”. Dzięki pytaniom zadawanym przez coacha, odnajdujesz odpowiedzi dla siebie. 

Dlaczego o tym wspominam? Bo mam nadzieję, że kiedy będę Ci opowiadać o moich przykładach, znajdziesz w nich analogię, którą możesz odnieść do siebie. A moje rozwiązania, będą podpowiedzią dla Ciebie, jak się uporać ze swoim sabotażystą. Spróbuj w tych historiach znaleźć coś dla siebie. Sprawdź, ile podobnego jest w tych sytuacjach do tego, co Cię spotyka i poszukaj sposobu, jak możesz sobie z tym poradzić. 

Przygotowałam dla Ciebie 5 kluczowych sytuacji, w których prym wiódł mój sabotażysta. Jeśli jesteś na początku drogi i jeszcze nie do końca rozumiesz pojęcia “wewnętrzny sabotażysta”, zapraszam Cię do posłuchania podcastu nr 49, w którym dokładnie wyjaśniam, kim jest i do jakiej grupy należy Twój sabotażysta oraz podpowiadam, jak go zidentyfikować. 

1. Choroba mojej mamy

Pierwsza sytuacja to przewlekła choroba mojej mamy, o której wspominałam już w jednym z ostatnich podcastów. W tej chorobie były okresy lepsze oraz gorsze. W okresach lepszych właściwie zapominało się o tym, że istnieje, ale w okresach gorszych, choroba potrafiła uaktywniać się nawet na kilka tygodni, czy miesięcy.

Wyobraź sobie dziewczynkę w wieku pięciu lat, która kocha swoją mamę nad życie… a jej mama zachowuje się w sposób zupełnie dla niej niezrozumiały. Gdy choruje, nie ma w niej tyle czułości i ciepła co na co dzień. Będąc dzieckiem, musiałam sobie to jakoś zinterpretować i wytłumaczyć, bo miałam do czynienia z czymś, czego kompletnie nie potrafiłam zrozumieć i co dotyczyło bliskiej mi osoby. Przez długi czas to było dla mnie bardzo trudnym doświadczeniem. 

 

Choroba a optymizm? Ale jak to?

 

Kluczowym elementem, który w sobie zbudowałam, żeby poradzić sobie z tą sytuacją, był optymizm. Jestem optymistką z natury – do dziś nie wiem, czy taka się urodziłam, czy wydarzenia w moim życiu pomogły mi się taką stać. Zapewne zastanawiasz się, co to ma właściwie wspólnego z tymi wydarzeniami?

Ze względu na to, że byłam małą dziewczynką i zdarzały się trudne dla mnie momenty, musiałam sobie zbudować jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa. Musiałam nauczyć się dostrzegać najlepsze momenty w swoim życiu. Nawet, jeżeli mama była chora, musiałam nauczyć się patrzeć optymistycznie na swoje życie. 

Na dzień dzisiejszy uważam, że właśnie dzięki tej chorobie, nauczyłam się mieć klapki na oczach – w dobrym tego słowa znaczeniu. Nawet teraz, kiedy w dorosłym życiu zdarzają się złe rzeczy, jestem w stanie, widzieć w nich pozytywy. Dzięki wydarzeniom z dzieciństwa, nauczyłam się widzieć tylko to, co mi pomaga i to, co jest dobre. Byłam w stanie pomyśleć sobie: Ale fajnie jest bawić się z koleżanką! czy Ale fajnie jest spędzać czas z tatą i bratem!

I mam tak do dnia dzisiejszego – nawet w najgorszych rzeczach potrafię dostrzec coś optymistycznego. Dostrzec i wybrać to, co mnie raduje, buduje i co mi pomaga. 

 

Jak zwalczyłam pierwszy głos sabotażysty?

 

Sabotażysta działał w ten sposób, że mimo bycia osobą wygadaną i odważną, zawsze szukałam aprobaty u różnych osób. Tego żebym się dobrze czuła w ich towarzystwie i żeby mnie lubili. To sprawiało, że niestety, nawet w przypadku, kiedy ktoś się trochę ze mnie naśmiewał – ja śmiałam się z nim. Nawet wtedy, gdy w ogóle nie było mi do śmiechu. 

Nie potrafiłam nad tym zapanować. Nie miałam wtedy w sobie odwagi i siły, żeby powiedzieć: Wiesz co, to nie jest śmieszne! W tym momencie mój wewnętrzny sabotażysta podpowiadał: Przestań, już się boczysz? Nie potrafisz pośmiać z siebie? Daj spokój, wyluzuj!  i te głosy podpowiadały mi sposób zachowania, który kompletnie mi nie pasował.

Sposobem, w jaki pracowałam nad tym sabotażystą, był coaching z inną osobą. Był to sposób bardzo trudny, ale naprawdę wartościowy. Ćwiczenie, które najbardziej mi pomogło, to wybieranie przekonania, które mnie ograniczało, a wraz z nim cofanie się do przeszłości. Znalezienie momentu, kiedy taka sytuacja pojawiła się pierwszy raz. 

Polega to na tym, że zamykasz oczy i idziesz do tyłu po osi czasu. I czekasz na moment, aż organizm da Ci znać, że to już “ten” moment.

Pewnie wydaje Ci się to nieprawdopodobne, ale ja naprawdę w pewnym momencie poczułam napływające gorąco w okolicach brzucha. Wtedy osoba, która mnie prowadziła, powiedziała: Stop! Zrób krok do przodu. 

Gdy go zrobiłam, uczucie gorąca zniknęło. Gdy zrobiłam krok do tyłu… uczucie gorąca znowu się pojawiło.

Gdy miałam nadal zamknięte oczy, coach, który mnie prowadził, zapytał: Ile Ty możesz mieć lat teraz jak jak czujesz to uczucie ciepła i stoisz na tej osi czasu? Intuicyjnie odpowiedziałam, że około siedmiu. Później ta osoba poprosiła, żebym sobie wyobraziła, co się wtedy dzieje i co mnie otacza. Dostrzegłam podwórko, bawiące się w różne gry dzieci… Właściwie nie widziałam nic takiego, żeby ten sabotażysta się pojawił.

Po chwili wydarzyła się w moich wyobrażeniach sytuacja związana z chorobą mojej mamy i… nagle wszystko nabrało sensu. Widziałam, jak dzieci na mnie patrzą, jak zmieniła się atmosfera wokół i poczułam, że to właśnie “ten” moment, kiedy sabotażysta się we mnie zakorzenił.

Ciężko o tej metodzie opowiedzieć – trzeba jej samemu doświadczyć. Ale to właśnie dzięki niej można sprawdzić moment, kiedy Twój sabotażysta się w Tobie zakorzenił. A następnie, poprzez przepracowanie tego w różny sposób, sprawić, żeby jego głos zniknął. 

Dzięki temu, że po nią sięgnęłam, kiedy pojawiają się sytuacje, w których coś mi nie pasuje – po prostu zwracam drugiej osobie uwagę i działam w zgodzie ze sobą.

Jeśli “podczepiłaś się pod coaching”, być może odnajdujesz w tej historii coś dla siebie. Coś, co Ci pomoże. Tak, jak wspominałam w podcaście 48 “Jak zmieniać swoją przeszłość?”, to jest trochę tak, że zależy jaką historię o przeszłości sobie opowiadasz.


2. Polka za granicą

Druga sytuacja, którą chciałam Ci opowiedzieć, wydarzyła się w momencie, gdy pojechałam do Stanów Zjednoczonych na fantastyczny program Global Village for Future Leaders in Business & Industry. Był to program dwumiesięczny, na który dostałam stypendium.

Pomimo, iż znałam angielski, to już przy pierwszych wydarzeniach, okazało się, że nie był on na takim poziomie, żeby się przebić przez tych wszystkich ludzi, którzy znali go dużo lepiej niż ja. Dzięki temu nauczyłam się słuchać innych, ale bolał mnie fakt, że zanim zdążyłam pomyśleć i sformułować to, co chcę powiedzieć na forum, to już jeden, czy drugi Amerykanin zdążyli zadać swoje pytania.

I to był moment, kiedy mój wewnętrzny sabotażysta od razu się uruchamiał i mówił: Widzisz? mówiłem, że źle wybrali. Wybrali Ciebie, a Ty nawet nie potrafisz się odezwać. A nawet, jeśli zdążysz to zrobić, kilka innych osób zdąży Cię wyprzedzić. Daj sobie lepiej spokój, wracaj do domu!

Przez pierwszy tydzień przeżyłam niemały szok, a mój wewnętrzny sabotażysta miał duże pole do popisu. I pomyślałam sobie: Okay, skoro mam taki problem, to muszę znaleźć jakiś inny sposób, żeby mój wkład w ten program był ważny. Skoro ogranicza mnie mój angielski to muszę wymyślić coś innego, co pozwoli mi działać.

 

Znajdź coś dla siebie

Wymyśliłam sobie, że znajdę osoby, które podczas tego dwumiesięcznego programu będą obchodziły swoje urodziny. Że skoro jesteśmy tak daleko od domu, to fajnie by było, żeby inni z nimi świętowali tak ważny dzień. Wydaje się to banalne… ale oczywiście wszystko musiałam uzgodnić z organizatorami. 

Dzięki temu pomysłowi, miałam szansę podchodzić do wielu osób, prosić ich o udział w niespodziance i dzięki temu nawiązałam piękne relacje. A wszyscy solenizanci byli zaskoczeni, że ktoś chce zrobić dla nich coś miłego.

To był strzał w dziesiątkę, a zarazem idealny sposób na mojego sabotażystę. Co najlepsze, na koniec tego niesamowitego programu, zostałam wyróżniona za swój wkład i wpływ na integrację całej grupy. Dzięki moim działaniom udało mi się uspokoić mojego sabotażystę. Udowodniłam sobie, że w sytuacjach, w których może nie do końca sobie radzę, nie poddaję się i potrafię odnaleźć coś dla siebie. 

Ten mój wkład popchnął mnie potem do dalszych odważnych działań – na przykład wzięłam udział w czasie tego programu w konkursie na Najlepszego Mówcę i … wygrałam! Dzięki temu potem prowadziłam Closing Ceremony tego Programu, podczas którego było ponad 200 osób. I to wszystko dzięki temu, że zarządziłam swoim Sabotażystą…

 

3. Czy to naprawdę sabotażysta? Czy rzeczywistość?

 

Czasami pytacie mnie, po czym można rozpoznać, że wewnętrzny głos, który słyszę, to mój  sabotażysta, a nie rzeczywiste fakty.

Kiedy wyprowadzałam się do Irlandii, znałam już bardzo dobrze język angielski, miałam naprawdę bardzo dobre doświadczenie na swoim koncie i byłam przekonana, że znajdę pracę w tempie ekspresowym. Niestety, rzeczywistość okazała się zupełnie inna. 

Prawdopodobnie głównym powodem dlaczego nie mogłam dostać pracy, był mój angielski, a dokładniej – mój polski akcent. Z jednej z rozmów wyszłam ze łzami w oczach, bo dowiedziałam się, że owszem doświadczenie mam, predyspozycje, żeby poradzić sobie na takim stanowisku także, ale nikt nie będzie mnie chciał zatrudnić, ponieważ nigdy nie pozbędę się tego akcentu. 

Miałam wtedy mocny dylemat – czy zostać w Irlandii, czy wrócić do Polski, a mój wewnętrzny sabotażysta miał pole do popisu. W głowie ciągle słyszałam: Widzisz? Po co się wygłupiasz? Wracaj do Polski! Masz lat 30 – rodzinę zakładaj, a nie świat zdobywaj! Akcentu nigdy się nie pozbędziesz! Pakuj walizki i wracaj!

Postanowiłam zostać. Poszłam do innej pracy, żeby pracować nad akcentem, którego niestety nigdy nie zgubiłam. Mój wewnętrzny sabotażysta siedział we mnie 2 lata. Przez 2 lata mówił: Daj spokój! Pamiętasz? Twój akcent nie pozwala Ci szkolić. Tutaj są ludzie anglojęzyczni. Masz pracę? Masz. Zarabiasz? Zarabiasz. No to czemu marudzisz? 

Nad tym sabotażystą postanowiłam popracować z coachem. Merry szybko odkryła, że to, co we mnie siedzi to wewnętrzny sabotażysta. Kiedy przyjechałam do Irlandii, problem był naprawdę rzeczywisty, ale po dwóch latach pewne rzeczy się zmieniły, a ja nawet nie testowałam nowej rzeczywistości. Nawet nie próbowałam ponownie szukać pracy, bo mój wewnętrzny sabotażysta miał już przygotowaną formułkę. 

W tym przypadku, musiałam na nowo zbudować w sobie przekonanie, w które choć trochę uwierzę, a które będzie przeciwstawne do ograniczającego przekonania “Nie mogę szkolić, bo mój angielski jest słaby”. Cała metoda trwała 28 dni i polegała na działaniu w zgodzie z nowym przekonaniem. Nie minęły 3 miesiące, a ja dostałam nową pracę menedżera, w wymarzonym zawodzie. W banku, który dwa lata wcześniej mi odmówił. 

Dzięki tej sytuacji jestem przekonana, że warto sprawdzać, czy to, co powtarza Ci Twój wewnętrzny sabotażysta jest aktualne? Przyjrzyj się temu, jak długo trzyma Cię to w strefie komfortu i nie pozwala ruszyć dalej.

 

 

4. Co z Ciebie za matka?

Czwarta sytuacja wydarzyła się, kiedy mieszkaliśmy w Austrii. Właśnie urodziła się nasza druga córeczka. Miałam wtedy bardzo dobrą pracę i niczego nam nie brakowało. Można by stwierdzić, że miałam wszystko, skoro miałam rodzinę, dobrze płatną pracę i poczucie bezpieczeństwa. Jednak to był taki czas, kiedy nie do końca byłam szczęśliwa. Miałam w sobie poczucie misji do spełnienia i czułam, że chciałabym wrócić do kraju.

I po rozmowie z mężem, stwierdziliśmy, że tak też zrobimy. Wyobraźcie sobie teraz co mówił mój sabotażysta: – O, kochana! Ty wywozisz dzieci z Austrii do Polski? Ty im niszczysz przyszłość! Zobacz, Twoja starsza córka mówi już płynnie po niemiecku, Twoja młodsza pewnie za niedługo też się nauczy. Cały start będą tutaj miały lepszy, a Ty chcesz je do Polski wywozić?

Nie wspomnę też o tym, że zewnętrzni sabotażyści też mieli tutaj swój udział – wiele osób pukało się w głowę i radziło nam pozostanie w Austrii. Jednak czułam w głębi serca, że chcę wyjechać. 

Mój wewnętrzny sabotażysta dawał mi do zrozumienia, że jestem egoistką, która myśli tylko o sobie, a nie o tym, co jest najlepsze dla moich dzieci. Był na tyle silny, że trzymał mnie tam jeszcze przez rok. 

Metoda, która mi wtedy bardzo pomogła, polegała na tym, że szukałam dowodów na to, żeby pokazać mojemu wewnętrznemu sabotażyście, że się absolutnie myli. Po pierwsze, wiedziałam, że po powrocie do Polski znajdę pracę i będziemy mieli stabilizację finansową. 

Przypomniałam sobie wtedy też, że gdy podczas studiów wyjeżdżałam do pracy do Niemiec, gdzie pracowałam jako pokojówka, szukałam mieszkania. Pewnego razu trafiliśmy na Polaka, który mieszkał w Niemczech już kilkanaście lat. To był bardzo wykształcony człowiek, kiedyś pracował w radiu i bardzo lubił swoją pracę. 

Jednak wyjechał do Niemiec i wynajmował pokoje w swoim mieszkaniu innym Polakom. Trudno powiedzieć, aby to, co robił zawodowo w Niemczech, pasowało do jego ambicji i zawodu. Powiedział mi jednak tak: “W życiu tak jest, że jedno pokolenie musi się poświęcić. I ja jestem tym, który poświęca się dla moich dzieci”

Był to dla mnie tak przykry i zarazem mocny obraz, że mieszkając w Austrii, zastanawiałam się, czy nie staję się właśnie tym człowiekiem. Poświęcającym się dla innego pokolenia, ale kompletnie bez samorealizacji i zadowolenia w swoim życiu…. Tak nie chciałam..


5. Nie dość, że młoda, to jeszcze kobieta

Mój piąty głos wewnętrznego sabotażysty pojawił się, gdy zaczęłam swoją pierwszą pracę w firmie szkoleniowej. W większości przypadków moimi klientami byli mężczyźni – menedżerowie i dyrektorzy. Zawsze wydawało mi się, że w momencie, gdy jadę na rozmowę z klientem, to nie dość, że jestem kobietą, to jeszcze bardzo młodą. Mój wewnętrzny sabotażysta mówił: Kim Ty jesteś? I ty masz ich uczyć tego, jak zarządzać ludźmi? 

Było to we mnie tak mocno zakorzenione, że nawet, gdy odchodziłam z tej firmy, mój zespół przygotował dla mnie pożegnalną kartkę z życzeniami, na której napisał: Elu, życzymy Ci, żebyś zawsze czuła się tak młodo. Zrobili to trochę przewrotnie, nawiązując do tego, że zawsze czułam się za młoda w porównaniu do roli, którą przyszło mi pełnić.  

Moim sposobem na walkę z sabotażystą było udawanie. Za każdym razem jadąc do klienta, odgrywałam rolę. Z perspektywy czasu wydaje mi się to dosyć zabawne, ale na tamtym etapie, bycie pewnego rodzaju aktorką, działało fenomenalnie. 

Nie śmiałam się z żartów tych “panów” bo nie chciałam być odebrana jak młoda kobietka. Grałam rolę poważnej profesjonalistki 😉 I to naprawdę mi pomagało! Zawsze najpierw stawiałam na profesjonalizm i dopiero, kiedy klient przekonywał się do mojego profesjonalizmu, dzięki mojej grze (a mój sabotażysta wtedy się wyciszał!) mogłam pokazać im prawdziwą Elę. 

Mam nadzieję, że moje historie dostarczyły Ci inspiracji. Pamiętaj, że nie jest najistotniejsze to, co dokładnie mi się przydarzyło, ani to, jakie przekonania mi towarzyszyły. 

 

Nagrałam ten podcast, żeby Ci pokazać, że za każdą historią stoją wewnętrzni sabotażyści i różne trudne sytuacje. I mamy ogromny wpływ na to, w jaki sposób do tego podejdziemy. Trudności i ich przezwyciężanie są pięknym dowodem na to, że drzemie w nas o wiele większy potencjał, niż sądzimy. 

Jeśli masz pomysł, jak mogę sprawić, żeby mój podcast był tym, czego szukasz – daj, proszę znać. Jeżeli jest jakaś ważna tematyka, którą chciałbyś żebym poruszyła napisz do mnie na adres: kontakt@talentdevelopmentinstitute.pl  lub w wiadomości prywatnej na moim fanpage: https://www.facebook.com/coachelakrokosz/ 

Dołącz do nas!

ZOSTAŃ SWOIM NAJLEPSZYM COACHEM

DLA menedżerÓW

Potrzebujesz tego, aby realizować ambitne cele, wykorzystać swój ogromny potencjał i inspirować sobą innych. Nie rozpalisz innych, jeśli sam nie płoniesz.

dla właścicieli firm

Możesz w pełni kreować swoją przyszłość, bo to Ty decydujesz co jest możliwe i co chcesz osiągnąć w swojej firmie. A wiesz, że firmę założyłeś po to, aby sięgnąć po swoje marzenia i niezależność!

Dla specjalistów i ekspertów

Musisz mieć wysoki poziom wewnętrznej motywacji i jak najlepiej korzystać ze swojego potencjału, aby realizować postawione przed Tobą ambitne cele i pracować dla siebie z poczuciem satysfakcji i radości.

Dla każdego człowieka

Aby walczyć o swoje cele, marzenia, o swoje życie i osiągać to wszystko z poczuciem satysfakcji i radości, a nie stresu i frustracji.

Jak działa Program?

TO TWOJA NAJLEPSZA INWESTYCJA

Self Coaching Program to comiesięczny program coachingowy, który prowadzi Cię krok po kroku w osiąganiu tego, co jest dla Ciebie najważniejsze! Dzięki szkoleniom, sesjom coachingowym i mentoringowym nauczysz się umiejętności i narzędzi coachingowych, które pozwolą Ci zwiększyć Twoje profesjonalne kompetencje oraz zwiększą pewność siebie, co przełoży się także na Twoją większą skuteczność! Będziesz umieć odkrywać swoje blokady wewnętrzne i ustawiać właściwie sposób myślenia gwarantujący Ci wysoką motywację i determinację!

Kto korzysta z Programu?

ZOBACZ OPINIE UCZESTNIKÓW