Przed nami podcast, który kosztował mnie bardzo dużo pracy. Przy jego tworzeniu doświadczałam dokładnie tego, o czym będziemy dzisiaj mówić. Dlaczego był to dla mnie trudny podcast?
Bo o pewności siebie napisano już całe tony książek.Bardzo często pojawia się w nich, na przykład przepis na “5 tricków jak zwiększyć swoją pewność siebie”, gdzie jednym z nich jest chociażby zagadanie do nieznajomej osoby. I oczywiście, nie ma nic złego w takich prostych rozwiązaniach, ale mam poczucie, że w tym temacie to nie wszystko.
Bardzo mocno zastanawiałam się, co chciałabym Ci opowiedzieć o budowaniu pewności siebie. Doszłam do wniosku, że chcę pokazać Ci, że to, jak definiujesz swoją pewność siebie, ma wpływ na to, czy rzeczywiście ją w sobie masz. Dlatego chcę zachęcić Cię do przyjrzenia się temu, co w ogóle myślisz o pewności siebie.
Pozwól, że przejdziemy do szczegółów i zaczniemy od pytań:
- Ile pomysłów nie zrealizowałeś, bo wydawało Ci się, że za mało wiesz? Że musisz przeczytać jeszcze jedną książkę, skończyć kolejne studia i przejść następne szkolenie?
- Ile razy nie poszedłeś na rozmowę z szefem, chociaż czułeś, że masz już dość? Że wcale nie robisz tego, co lubisz?
- Ile razy chciałeś zrobić coś szalonego i być naprawdę sobą, ale Twój głos rozsądku Cię powstrzymał, szeptając Ci do ucha, że przecież możesz zostać wyśmiany?
Kto tak o Ciebie “dba”?
Zastanówmy się najpierw, kto nam pomaga w taki, a nie inny sposób o sobie myśleć. Kto dba o to, żebyśmy byli do wszystkiego super przygotowani? Kto nas chroni przed tym, żeby inni nas nie wyśmiali? Kto podburza nasze poczucie pewności siebie nawet, jeśli osiągniemy coś ważnego? To nasz największy przyjaciel – wewnętrzny sabotażysta.
Można założyć, że po prostu o nas dba. Jednak problem polega na tym, że gdy pomyślisz sobie o sytuacjach, w których osiągnąłeś naprawdę wiele, to te momenty tak naprawdę wydarzyły się w Twoim życiu, dlatego, że wygrałeś. Zdecydowałeś się zrobić tak, jak myślisz, a nie postępować w zgodzie z tym, co mówił Ci Twój wewnętrzny sabotażysta. To właśnie Ty w tych najlepszych momentach Twojego życia zdecydowałeś co ostatecznie chcesz zrobić i nie pozwoliłeś mu podjąć tej decyzji za Ciebie.
Czasami za bardzo łączymy te dwie rzeczy – nas i wewnętrznego sabotażystę. Dlatego tym bardziej zachęcam Cię do tego, żeby je od siebie rozdzielić i popatrzeć na niego z boku. Na to, jak Twój sabotażysta podrzuca Ci różne sposoby myślenia, w które wcale nie musisz wierzyć.
Po co nam poczucie pewności siebie?
Wszystkie badania pokazują, że to, w jakim stopniu wierzysz w siebie, jest dużo ważniejsze od tego, co tak naprawdę potrafisz. Wiem, że to może być smutna prawda, bo istnieje sporo przypadków, w których ktoś czegoś kompletnie nie umie, ale przez to, że ma w sobie sporo tupetu, odnosi sukces. Jednak to nie o to chodzi.
Pamiętaj, że głoszę teorię, która mówi o życiu prawdziwie i odważnie. Nie mówię o budowaniu pewności siebie, która jest sztucznie napompowana, ale o takiej, która naprawdę wynika z Twojego wnętrza.
Myślę, że trzeba przyznać rację badaniom naukowym – pewność siebie jest dużo ważniejsza niż rzeczywiste kompetencje, które posiadasz. Gdyby postawić obok siebie dwie tak samo kompetentne osoby, to ta, która będzie miała więcej pewności siebie – wygra.
Dlatego chciałabym nauczyć Cię, jak wytresować Twojego wewnętrznego sabotażystę, żeby nie stawał Ci na przeszkodzie w osiąganiu Twoich celów. Coś, co świetnie sprawdza się w tym celu to metoda racjonalnej dyskusji.
Gdy przysłuchasz się argumentom Twojego sabotażysty to, szczerze mówiąc, czasami bardzo trudno się z nim nie zgodzić. Jednak problem polega na tym, że kompletnie Ci to nie pomaga. A my chcemy zbudować sposób, który będzie Ci pomagał. Dlatego w metodzie racjonalnej dyskusji będziemy obalać 3 ważne argumenty, którymi posługuje się Twój wewnętrzny sabotażysta, aby podkopać Twoją pewność siebie. Dzięki temu, następnym razem, gdy się odezwie, będziesz już mieć gotowy swój kontrargument i dzięki temu będzie siedział cicho. Albo przynajmniej nie będzie Ci więcej przeszkadzał.
Mit 1: pewność siebie to cecha charakteru
Przyjrzyjmy się temu, w co uwierzyłeś do tej pory. Argumentem nr 1, który Twój wewnętrzny sabotażysta uwielbia brzmi: Pewność siebie to cecha charakteru i wynika z Twojej osobowości. To coś, z czym się rodzisz – albo to masz, albo nie masz.
Zastanów się… kogo uważa się zazwyczaj za osoby pewne siebie? Często zakłada się, że są nimi ekstrawertycy, którzy są wygadani, odważni. Nie boją się przedstawić swojego zdania i zawsze podnoszą rękę na spotkaniach. Natomiast introwertykom, czyli osobom cichym, nie pchającym się do przodu, przypisuje się brak pewności siebie, co jest absolutną nieprawdą!
Owszem, mamy podział na ekstrawertyków i introwertyków. Istnieje teoria na ten temat stworzona przez Carola Junga, jednak gdy ona powstała chodziło w niej przede wszystkim o to, jak poszczególne osoby ładują swoje baterie. Jaki świat daje im energię, a jaki odbiera.
Ekstrawertyk uwielbia świat zewnętrzny, więc dużo mówi i działa. Jest go bardzo dużo w różnych sytuacjach i buduje obraz osoby pewnej siebie. Natomiast introwertyk uwielbia swój świat wewnętrzny, dlatego mniej mówi, bardzo dużo przetwarza i myśli, a potem po prostu działa.
Jednak to, czy jesteś ekstrawertykiem, czy introwertykiem, kompletnie nie ma związku z tym, czy jesteś pewny siebie. Nie mylmy pewności siebie z przebojowością. Bo owszem, ekstrawertycy mają więcej przebojowości, jednak jeśli pomyślimy o pewności siebie rozumianej jako osiąganie tego, na czym Ci zależy, to i ekstrawertyk, i introwertyk, mogą jej mieć tyle samo. To, jaki masz typ osobowości nie ma kompletnie wpływu na to, ile masz w sobie pewności siebie.
Dlatego następnym razem, gdy Twój wewnętrzny sabotażysta powie Ci, że po prostu nie urodziłeś się pewnym siebie i że nie leży to w Twoim charakterze, odpowiedz mu:
Nie zależy Ci na tym, żeby być gwiazdą. Na tym, żeby być w centrum uwagi i brylować w towarzystwie. Sposób, w jaki osiągam to, na czym mi zależy jest cichszy i spokojniejszy, ale nadal skuteczny. Dlatego, nie powtarzaj mi, że to, że jestem introwertykiem oznacza, że nie jestem pewny siebie.
Mit 2: pewność siebie to coś stałego
Przejdźmy do argumentu numer dwa. To sytuacja, w której Twój wewnętrzny sabotażysta przekonuje Cię do tego, że pewność siebie to rzecz stała. Jak raz już ją nabędziesz to jest i nigdy nie znika. To absolutna bzdura, co zaraz Ci udowodnię.
Czy jesteś w stanie przypomnieć sobie te momenty w swoim życiu, w których byłeś bardzo pewien siebie i osiągałeś to, na czym Ci zależy, mimo że sam w to nie wierzyłeś? Albo mimo, że inni w Ciebie nie wierzyli?
Zauważ, że często jest tak, że jeśli czegoś bardzo, bardzo chcemy to to osiągniemy. Jak mówią po angielsku: If there is a wish, there is a way czyli jeśli czegoś bardzo chcemy, to znajdziemy na to sposób. Mamy wtedy takie pokłady pewności siebie, że jesteśmy nie do zatrzymania. Nawet, jeśli Twój wewnętrzny sabotażysta zbudował w Tobie przekonanie, że nie jesteś pewien siebie, to i tak jestem przekonana, że jesteś w stanie znaleźć choć kilka takich momentów w swoim życiu.
Popatrzmy też na to przekonanie od drugiej strony. Wyobraź sobie osoby, które są bardzo pewne siebie. Czy myślisz, że nie zdarzają im się w życiu sytuacje, w których nie czują się pewne siebie? No, właśnie!
Nawet badania potwierdzają to, że pewność siebie jest uzależniona od sytuacji. W związku z tym, zamiast mówić, że ktoś jest pewny siebie, adekwatniejsze będzie zadanie pytania: “W jakich sytuacjach jest pewny siebie?” To, w co musisz uwierzyć, to to, że pewność siebie jest sytuacyjna. Są sytuacje, w których i Ty potrafisz być pewny siebie, tak jak są też takie, w których nie jesteś. Jeśli zidentyfikujesz momenty, w których czujesz, że brakuje Ci tej pewności możesz przyjrzeć się temu, jaki jest ich wspólny mianownik. To da Ci wskazówkę odnośnie tego, w jaki sposób możesz nad tym pracować, aby czuć się wtedy lepiej.
Dlatego następnym razem, gdy Twój wewnętrzny sabotażysta będzie mówił “Nie dasz rady”, przypomnij mu te wszystkie najlepsze momenty ze swojego życia, w których dałeś radę i pokazałeś jaka drzemie w Tobie moc.
Skorzystaj ze swoich wewnętrznych zasobów! Skoro zdarzyły się w Twoim życiu sytuacje, w których Ci się udało, to znaczy, że możesz je zastosować w odniesieniu do czegokolwiek chcesz. Jeśli chcesz pogłębić te wewnętrzne zasoby, to przygotowałam dla Ciebie ćwiczenie, które Ci w tym pomoże (do pobrania pod artykułem).
Mit 3: nie potrzebujesz dyskomfortu
Trzeci, ulubiony argument Twojego wewnętrznego sabotażysty brzmi: Kochany, dbam o Ciebie i nie chcę, żebyś robił rzeczy, w których czujesz się źle i niekomfortowo!
Mówiąc szczerze, on naprawdę chce jak najlepiej. Wyobraź sobie, że przez ostatnie 10 lat pracowałeś na etacie i zarabiałeś całkiem niezłe pieniądze, ale gdzieś tam zaświtał Ci pomysł, żeby to wszystko rzucić i założyć własną firmę.
Twój sabotażysta od razu się odzywa i mówi: Czyś Ty zwariowała? Bezpieczna posadka na etacie, pensja co miesiąc, a Ty chcesz to zamienić na własną firmę? A jakie Ty masz doświadczenie w prowadzeniu firmy? Ty się kompletnie na tym nie znasz!
No, i jak mu nie przyznać racji? Oczywiście, że ta nowa sytuacja niesie ze sobą dyskomfort i niepewność odnośnie tego, co dalej. Jako ludzie jesteśmy skonstruowani tak, aby unikać sytuacji, które niosą ze sobą zagrożenie. Twój wewnętrzny sabotażysta naprawdę dba o to, żebyś nie doświadczył nieprzyjemnego stresu.
No dobrze, na poziomie racjonalnym już wiesz, że bez sensu jest go słuchać. Bo jak jesteś w stanie cokolwiek osiągnąć, skoro nieustannie funkcjonujesz w komfortowym środowisku?
Jak z nim wygrać?
Zachęcam Cię do tego, żeby jak najszybciej uciąć dialog Twojego wewnętrznego sabotażysty. Nie wchodź z nim w dyskusję. Im głośniej zgłasza swoje zastrzeżenia, tym mocniej go zagłuszaj. Czym? Jedyną metodą jest podejmowanie działania.
Przeprowadzano ogromną ilość badań na temat tego, w jaki sposób wzmacniać ludzi w budowaniu pewności siebie i wszystkie z nich potwierdzają, że jednym z zabójców pewności siebie jest wdawanie się w rozmowę z wewnętrznym sabotażystą. Objawia się to najczęściej w postaci zbyt długiego myślenia i analizowania zamiast działania. Jeśli można by podać najprostszy sposób budowania pewności siebie to nie ma nic lepszego niż samo działanie. Tylko jak tu działać, kiedy pojawia się ta niepewność?
Popatrz, jedyne do czego dotychczas przekonał Cię do tej pory Twój wewnętrzny sabotażysta to to, że najlepszym sposobem budowania pewności siebie jest nie obawianie się tego, co masz zrobić. A nie obawiasz się wtedy, kiedy czujesz się w czymś kompetentny.
Jak widzisz, tresowanie wewnętrznego sabotażysty jest kluczem do budowy pewności siebie. To właśnie on, ten mały stworek, zazwyczaj staje Ci na drodze, gdy chcesz coś osiągnąć.
Może Ci się wydawać, że brakuje Ci pewności siebie, ale to właśnie on karmi Cię poglądami, w które dość łatwo uwierzyć i które kompletnie Ci nie pomagają. Tak, jak mówią “Jesteś tym, co jesz”, tak samo mówię: “Jesteś tym, co myślisz”. A to, co myślisz często jest podsuwane przez Twojego wewnętrznego sabotażystę.
Pozwól zatem, że przedstawię Ci teorię confidence competence look czyli pętli kompetencji i pewności siebie. Zakłada ona jedną pułapkę – aby stać się kimś kompetentnym i wejść na wyższy poziom, najpierw trzeba nauczyć się zaczynać coś od zera i przejść przez pierwszą fazę, związaną z podjęciem pierwszego kroku.
Wszystko zaczyna się od pierwszego kroku
W teorii pętli kompetencji i pewności siebie pierwszym krokiem do zmiany jest podjęcie się czegoś nowego. Ze wszystkimi związanymi z tym konsekwencjami. To nic innego, jak sytuacja, w której masz 50% szans na to, że Ci się powiedzie i 50% na to, że Twoje działanie zakończy się porażką. Jednak tak naprawdę liczy się tylko to, że robisz to po to, aby za chwilę stać się osobą kompetentną. Bez względu na wynik. Każde z tych doświadczeń będzie cenne na Twojej drodze rozwoju kompetencji.
Na przykład, załóżmy, że bardzo boisz się prowadzenia prezentacji, bo po prostu tego nie potrafisz. Jednak wiesz, że w momencie, gdy staniesz się kompetentny to będziesz też pewny siebie. Wiesz też, że zgodnie z pętlą kompetencji i pewności siebie musisz wykonać pierwszy krok, który wymaga od Ciebie podjęcia próby. W związku z tym, decydujesz się na wystąpienie przed kilkunastoma ludźmi.
I wszystko idzie Ci dobrze… dopóki na koniec nie zaczynają padać pytania. Pytania, na które kompletnie nie znasz odpowiedzi. Pogrążają Twoją prezentację, bo podkreślają, że nie znasz się na danym temacie. Prezentacja kończy się klapą.
Wtedy Twój sabotażysta od razu jest przy Twoim boku i krzyczy: A nie mówiłem? Trzeba było mnie słuchać! Po co Ci to było?
Natomiast Ty, mając świadomość, że pewność siebie wynika z tego, że podejmuje się pewne ryzykowne działania, mówisz: Hola, hola! To nie do końca tak jest. Tak naprawdę się czegoś nauczyłem. Gdy będę robić kolejną prezentację, przygotuję sobie odpowiedzi na 20 najtrudniejszych pytań, które mogą paść na sali.
Oczywiście, może pojawić się wtedy pytanie, którego nie przewidziałeś, ale gwarantuję Ci, że większość z nich będą stanowiły właśnie te pytania, które opracowałeś. Dzięki temu będziesz czuć się w tej sytuacji o wiele pewniej.
Jak widzisz, pętla zakłada, że podejmujesz ryzyko. Nawet, jeśli pojawia się się strach to kompletnie go ucinasz. Im bardziej go odczuwasz, tym więcej działasz. Nawet, jeśli doświadczysz porażki – to nie szkodzi. Bo właśnie nauczyłeś się czegoś nowego i jesteś o krok bliżej do stania się osobą kompetentną. A co za tym idzie, pewną siebie.
I wtedy odwracasz się do swojego wewnętrznego sabotażysty i mówisz:
A widzisz? Dlatego z Tobą nie dyskutowałem. Bo wiedziałem, że jak przestanę się Ciebie słuchać to zbuduję swoją pewność siebie. Dziękuję, że chciałeś zadbać o mój komfort, ale bez poczucia dyskomfortu, nie ma tak naprawdę rozwoju.
Metoda 5 sekund
Chciałabym Ci też podpowiedzieć jedną z metod na ucinanie rozmowy z wewnętrznym sabotażystą. Stworzyła ją Mel Robins, amerykańskiej mówczyni motywacyjnej. To sposób, który pozwoli Ci na zburzenie przestrzeni, która powstaje na kanwie głosu wewnętrznego sabotażysty. Nazywa się “Metoda 5 sekund”. Kiedy pojawią się pierwsze wątpliwości, zacznij odliczać wstecz, co mentalnie pomaga Ci zatrzymać bieg myśli w Twojej głowie.
5…
4…
3…
2…
1…
I działasz.
Na przykład, myślisz sobie “Fajnie byłoby po tej prezentacji podejść do tego faceta i porozmawiać”. Po chwili czujesz, że Twój wewnętrzny sabotażysta od razu się uaktywnił i zaczyna Ci podpowiadać: Daj spokój, nie idź do niego. On jest zajęty. Odliczasz 5,4,3,2,1 i idziesz! Ważne jest to, że jeżeli przesuniesz ten moment i będziesz czekać – Twój sabotażysta wygra.