Transkrypcja podcastu #27 o tym, jak zbudować strategię swojej drogi.
Mam nadzieję, że słuchając moich podcastów, wiesz, że moją misją jest to, aby każdy z nas odnajdywał swoje talenty, swoje wartości i w oparciu o to budował swoją własną ścieżkę. Że tak bardzo właśnie w tych wszystkich działaniach zależy mi na tym, żeby każdy z nas żył prawdziwie i odważnie. I w 2018 roku podjęłam się inicjatywy organizacji Ogólnopolskiej Konferencji „Zarządzaj własnym talentem”. Była to konferencja online, w której wzięło udział ponad 2000 osób.
I w 2019 roku, czyli teraz, kiedy tego słuchasz, postanowiłam zrobić rzecz następującą. A mianowicie postanowiłam udostępnić każdemu z Was nagrania, które były właśnie z tej konferencji. Dlatego, że opinie na temat tych nagrań były tak fantastyczne, że aż żal trzymać to w szufladzie. Dlatego też, to co będziesz słuchać przez kolejnych kilka edycji tego podcastu, to są właśnie wywiady z Konferencji „Zarządzaj własnym talentem”.
Przed nami ostatni podcast z serii Konferencji „Zarządzaj własnym talentem”. Jeżeli udało Ci się posłuchać podcasty od 21, gdzie mówiliśmy o tym: „Praca na etacie czy własna firma?”; poprzez podcast numer 22, gdzie mówiliśmy o tym, co powstrzymuje nas, Polaków, przed osiągnięciem tego, co chcemy; czy podcast 23, gdzie mówiłam o tym, co powstrzymuje nas, kobiety, przed osiągnięciem tego, czego chcemy. A być może jeszcze po podcaście 24 jesteś, czyli: „Co to znaczy być talentem i mieć silną pozycję na rynku pracy?”; bądź po podcaście numer 25, gdzie mówiliśmy o tym, jak zawrócić z obranej drogi i pójść we własną stronę; bądź podcaście 26: „Jak żyć odważnie i osiągać więcej tam, gdzie pracujesz?”.
To teraz jesteś właśnie na etapie podcastu numer 27. Podcastu, który zamykał Konferencję „Zarządzaj własnym talentem”. Bo skoro wiesz, w którą stronę pójść, to czas na to, żeby zbudować strategię dojścia. I dokładnie jest to ostatni podcast konferencyjny, w którym wspólnie z Jackiem Skrzypczyńskim rozmawiamy o tym, jak budować strategię swojej drogi.
O tym, kim jest Jacek i jak faktycznie budować tą strategię, dowiesz się za moment ze wstępu konferencyjnego, a potem też już z całego nagrania. Serdecznie zapraszam.
Ela Krokosz: Witaj Jacku! Witam Cię bardzo serdecznie na naszym ostatnim module tak naprawdę tej naszej Konferencji „Zarządzanie własnym talentem”.
Jacek Skrzypczyński: Witam również.
EK: W tym module będziemy rozmawiać już trochę o tym w takim razie, jak zaplanować tą naszą drogę. I bardzo Ci dziękuję za to, że się zdecydowałeś zaangażować. Dlatego, że wiem, ja wiem i chciałbym za moment, żeby wszyscy słuchacze też się tego dowiedzieli – masz ogromne doświadczenie nie tylko w budowaniu swojej własnej drogi – o czym myślę, że też za moment powiesz – ale podziwiam też to, jak pomagasz wielu osobom, które po części – nie chcę powiedzieć, że zabrnęły, bo to może nie byłoby dobre słowo. No ale jakby gdzieś na przykład 15, 20 lat poświęciły na pójście w daną stronę i przychodzą do Ciebie po to, żeby właśnie trochę się zatrzymać i się zastanowić, czy są na własnej drodze. Tak że bardzo się cieszę, że tym doświadczeniem też będziesz się dzielił.
JS: Dziękuję. Z przyjemnością.
EK: Ale coby i słuchacze uwierzyli, że właśnie takie doświadczenie masz i jest to naprawdę coś cennego, co warto posłuchać, to chciałabym Cię poprosić, żebyś trochę tak więcej powiedział nam o swojej historii, o Twoim doświadczeniu, skąd ono pochodzi. Tak, żeby i słuchacze trochę bliżej zrozumieli właśnie Twoje podejście.
JS: Zastanawiam się, jak daleko do tyłu mam się cofać. Bo taki historia rzeczywiście zaczyna się dosyć wcześnie.
EK: Tyle, ile dla Ciebie jest odpowiednie.
JS: No, myślę, że takim ważnym elementem jest to, że jak młody człowiek, no, nastolatek, że tak powiem, marzyłem o tym, żeby robić coś niezwykłego, coś ważnego i tak dalej. I to, co się mi jakby trochę trafiło, bo zacząłem oglądać mapy, czytać książki i tak dalej, to góry i chodzenie w góry, i zdobywania szczytów. Samemu, z innymi ludźmi, również na himalajskich wyprawach. I jak chodziłem w te góry, to w pewnym momencie stwierdziłem: „Dobrze. Ja chciałbym nauczyć ludzi, jak mają zdobywać te swoje szczyty, niezależnie od tego, jaki to szczyt jest – szczyt życia czy szczyt kariery”. I że to mnie szczęśliwie pasjonuje, a nie jak to instruktora wspinaczki może pasjonować wiązanie węzłów, jakie chwyty się łapać, co robić. To mnie nie interesowało za bardzo. Raczej ta psychologiczna strona, mentalna strona. No i co tu dużo ukrywać – jeszcze głębsza strona. Że tak powiem, nie wiem, jakoś z jednej strony gryzło, z drugiej strony swędziało i tak dalej, że szukałem organizacji, która by to robiła właśnie. A w tych czasach – to były lata ’80 – jeszcze w Polsce nie było żadnych coachingów i tak dalej. Nikt o takich rzeczach nie mówił. Było jakieś tam oficjalne doradzanie zawodowe – to się tak nazywało. I zamarzyłem w ogóle, żeby pojechać gdzieś indziej, zobaczyć świat i zobaczyć, czy tam coś takiego nie jest możliwe. I trafiłem do Kanady, gdzie marząc o tej organizacji, dosyć szybko taką organizację znalazłem. Ona nazywała się [ns – 7:25] Canada. I w tej organizacji ludzie przyjeżdżali na wyprawy w 7-, 21-dniowe, najdłuższe 60-dniowe, żeby zastanowić się nad swoim życiem i żeby po tym obozie – bo tak to można nazwać, bo to było w lesie, w górach, na morzach, generalnie pod namiotami i daleko od jakiejkolwiek cywilizacji – już wiedzieć na pewno, co oni chcą w życiu, jaką drogą pójdą i w jaki sposób pokonają pewne wewnętrzne i zewnętrzne bariery, które dotychczas im w tym przeszkadzały. I na te obozy przyjeżdżali ludzie wszelkiej maści, że tak powiem, wszelkiej narodowości, wszelkich religii. Bardzo różnorodni ludzie i dzięki temu można było w tych dyskusjach grupowych korzystać z doświadczeń ludzi naprawdę – czasem miałem na wjeździe 17-latka i 70-latka na przykład, nie? I dzielili się doświadczeniami, tym, jak świat wygląda z różnej strony i jak ich ścieżki życiowe, bo o to chodzi szczególnie chyba na tej konferencji – można porównać i co można skorzystać ze wspólnych doświadczeń.
EK: A jaka Twoja rola była właśnie na tych wyprawach? Jakbyś trochę o tym też opowiedział.
JS: Po angielsku to się nazywa facilitator. Po polsku bym powiedział, że to jest blisko coacha grupowego, który pomagał tym ludziom naprawdę reflektować się nad tym, co mają w tej chwili w życiu; czy to jest to, czego naprawdę chcą; czy to jest zgodne z ich wartościami; czy to działa i pomóc im się zastanowić poprzez, no dosyć to głębokie były metody, bo na przykład mieliśmy 3 dni i 3 noce solo, czyli pobytu samemu w dziczy. Zupełnie samemu bez niczego z wyjątkiem notatnika, gdzie ta osoba mogła rzeczywiście się zagłębić w siebie i odkryć naprawdę, co tam na dnie serca, że tak powiem, leżało. Co było dla niej ważne. I po takich obozach ludzie wracali, naprawdę zmieniali swoje życie, zawód zmieniali, pracę, miejsce pracy, jechali gdzieś do Ameryki pomagać biednym ludziom. Niektórzy zakładali firmy, inni kompletnie zmieniali swoje kariery. Tak że myślę, że tu to doświadczenie, które miałem z tymi ludźmi, to naprawdę ludzie wszelkiej maści. Od zwykłych ludzi do profesjonalistów w różnych dziedzinach, do zarządzających firmami. Nie tylko pomogło mi zobaczyć, jaki jest wachlarz tych możliwości, jakie są trudności, ale z roku na rok znajdowałem jakby lepsze metody, żeby im pomagać, żeby rzeczywiście chwytali to, co dla nich jest ważne i nie tylko to chwycili mentalnie, ale zaczęli w tym kierunku skutecznie działać. No i mam wiele listów od tych ludzi, do dzisiaj gdzieś w różnych kręgach wspominają te przeżycia. Rzeczywiście ich życia się bardzo zmieniały.
No i dzisiaj, po powrocie z Kanady, bo byłem tam 10 lat i przez 7 lat właśnie robiłem to w dużej mierze – poza pracą taką z firmami i pracą indywidualną z ludźmi. Dzisiaj właściwie robię to i na zasadzie indywidualnej jako coach, jako mentor i jako przewodnik po życiowej karierze i przewodnik po życiu w dużej mierze, bo uważam, że to musi być w balansie, bo jedynie to jest zdrowe i jedynie to prowadzi do zadowolenia i szczęścia na koniec życia. To robię to na różne sposoby z firmami i z osobami indywidualnymi. W tej chwili głównie z menadżerami w firmach, ale też z całymi zespołami. Czasami chodzi o to, żeby cały zespół to przemyślał. Czasami chodzi o to, żeby para przemyślała, co, jaki jest jej cel, jaka jest jej misja i w którym kierunku chcą iść i co jest dla nich najważniejsze. No i zostałem w tym, ponieważ to daje mi niesamowite zadowolenie, niesamowitą satysfakcję, jak widzę ludzi, którzy z jakiejś takiej niepewnej sytuacji albo często nawet z kryzysowej sytuacji wychodzą i stają się w szefami firm, prezydentami, awansują, dostają podwyżki albo ustawiają sobie życie w taki sposób, żeby właśnie odpocząć, uspokoić się, cieszyć się tym życiem, cieszyć się rodziną, cieszyć się nie tylko tym sukcesem materialnym, ale cieszyć się w ogóle całokształtem swojego życia.
EK: Ja pamiętam taki przykład i myślę, że to fajnie, jakbyś też go przypomniał. Może my nawet później sobie o nim więcej powiemy. Ale do dzisiaj pamiętam, jak opowiadałeś o tej kobiecie – może dlatego też, że jestem kobietą – która to przyszła do Ciebie na coaching kompletnie w innym wymiarze, jakby takim bardziej biznesowym, tam miała różne wyzwania. A dzięki pracy z Tobą ona się zdecydowała na przerwę w karierze i to był taki ostatni sygnał, nie, żeby tak naprawdę urodziła dziecko. Jakbyś o tej historii opowiedział, bo mi się wydaje, że ona jest bardzo ciekawa.
JS: To jest jedna z historii opisanych w mojej książce, o której może w pewnym momencie powiem. Ale to była taka sytuacja, że celem coachingu, w tej fazie przynajmniej, miał być awans. To było jej takim celem oczywistym, jasnym. I ja w pewnym momencie ją zapytałem: „Co jest dla Ciebie najważniejsze?”. „No awans, awans”. A to czasami warto zadać to pytanie jeszcze raz. „Ale co tak naprawdę jest dla Ciebie najważniejsze?”. I wtedy nagle patrzę, a dziewczyna, no kobieta lat 38 zaczyna płakać. I poczułem, że tam jest coś bardzo ważnego, że nie mogę tego przerywać, że nie powinienem podawać chusteczki, jak ktoś jest zwykle robi, tylko jakby czekałem, aż popłacze sobie troszeczkę i zapytałem: „Właściwie co tam się pojawiło?”. I ona powiedziała: „Wiesz co? Najważniejsze jest dla mnie, żeby mieć dziecko. W tej chwili w moim życiu jest najważniejsze, żeby mieć moje dziecko”. I to powiedziała tak mocno. I wtedy było to czuć, że ten awans to jest trochę taki cel oczywisty, cel normalny dla ludzi pracujących w korporacjach, ale na tym etapie życia, w wieku 38 lat ona nie miała jeszcze dziecka. Okazało się to celem najgorętszym, że tak powiem. No i w dalszych naszych rozmowach, w dalszym coachingu zdecydowała się jednak wziąć przerwę w pracy na to, żeby mieć to dziecko. Zresztą ona i mąż bardzo chcieli. I to był najwyższy czas. A jednocześnie zdecydowała się, że na spokojnie, że tak powiem, porozmawia z firmą, z szefem, z innymi osobami, z HR-em, żeby ta przerwa nie zaburzyła jej kariery. I co się okazało na końcu? Że wróciła po urodzeniu dziecka – te informacje zawsze nie bardzo cieszą. I ta kariera jeszcze bardziej przyspieszyła, bo uznano ją za osobę dojrzalszą, inaczej już myślącą, spokojniejszą, lepiej radzącą sobie z relacjami. Po pierwsze – dzięki temu, że ma się dziecko, to takie umiejętności można nabyć. Po drugie – jak się ma przerwę, to człowiek może dużo rzeczy sobie przemyśleć i pracować lepiej. Tak że właściwie bym powiedział, że taki zwyczaj tego sabbaticala czy przerwy raz na 7, 10 lat, porządnej w pracy – podczas tej przerwy można sprawdzić, czy jestem na właściwej drodze, że może teraz chcę tą drogę zmienić całkowicie, a może chcę ją nieco zmienić – tak żeby bardziej odpowiadała moim potrzebom, moim wartościom czy potrzebom i wartościom całej mojej rodziny.
EK: Uwielbiam tą historię, bo ona dla mnie tak pięknie pokazuje, wiesz, że właśnie czasami wydaje nam się, że cele, które sobie stawiamy, to są takie cele z głowy, nie, które mówią: „To chcemy osiągnąć”, a jak pokopiesz głębiej, to się okazuje, że ten cel jest troszeczkę inny.
JS: Bardzo często. I dlatego bardzo jakby zachęcam praktycznie wszystkich, którzy tego potrzebują, żeby potraktowali te wybory i to zastanowienie się nad tą swoją drogą jako rzeczywiście rzecz super priorytetową i rzecz, której nie można załatwić kilkoma pytaniami, jedną sesją z coachem czy coś, tylko rzecz, którą naprawdę trzeba mieć w pamięci prawie cały czas, dopóki, do kiedy się naprawdę tak porządnie i głęboko nie wyklaruje. Są takie jakby metody coachingowe, które pozwalają, żeby to wypłynęło na wierzch szybciej. Ale czasami to też jest kwestia, żeby nie spieszyć się, że to jest kwestia takiego czasu. I ta metoda, o której mówiłem podczas tych obozów, czyli bycie samemu przez dłuższy okres czasu, zupełnie samemu z takim właśnie celem, żeby ta wizja przyszła, to zresztą nazywa się Vision Quest i w Północnej Ameryce jest bardzo popularną rzeczą, nie tylko wśród Indian, którzy oczywiście pierwsi takie rzeczy robili, no i jest bardzo jakby taką popularną rzeczą. A w Europie to to jeszcze trochę jest mało. Wydaje nam się, że nie mamy czasu na to, żeby poświęcić 3 dni albo i więcej na to, żeby rzeczywiście tylko i wyłącznie nad w tym się zastanawiać. I kwestia jest taka, że w życiu codziennym mamy tyle dystrakcji, tyle przeszkód, że nie sposób się na tym skoncentrować. Rzeczywiście trzeba odrzucić wszystko, żeby ta wizja klarownie przyszła.
EK: Fajnie, że powiedziałeś o tym czasie, nie? I to jest takie piękne, że powiedziałeś, że zobacz – w Kanadzie to robiliśmy wyprawy nawet 60-dniowe, nie? To myślę, że to już były takie ekstremalne, żeby na 60 dni pojechać. Ale tak sobie myślę, bo robiłam pierwszy moduł, który był tylko godzinny, wiesz, i mówił o tym, jak znaleźć to, co chcesz robić w życiu. I w dzisiejszych czasach to jest coś takiego, jest tak jak powiedziałeś – ten pośpiech, nie? Już, tu, jedna godzina, ja już chcę mieć odpowiedź, nie? I jest ta frustracja: Kurczę, czemu nie mam od razu odpowiedzi. A tak jak mówisz – żeby naprawdę głęboko zajrzeć, to trzeba trochę więcej czasu.
JS: Skutek szybkiej odpowiedzi bardzo często jest taki, że to nie jest ta właściwa odpowiedź, to nie jest ta unikalna, właściwa odpowiedź, która należy do Twojego serca czy Twojej duszy, jakkolwiek to określimy. I pochodzi raczej z tego, co gdzieś zasłyszałaś, zobaczyłaś czy zobaczyłeś. Pochodzi z tego, co trochę narzuca albo marketing, albo cywilizacja, społeczność, albo rodzina. I tutaj często wybory są bardziej tradycyjne, a okazuje się – taka jest przynajmniej teoria w tym i ja w to naprawdę głęboko wierzę i widzę to po ludziach, z którymi pracuję, że każdy nosi w sobie taki zalążek, taką żołądź czegoś unikalnego, czegoś, na to świat czeka. I może to jest górnolotne i tak dalej, ale power, jaki to daje, siłę, jaką to daje, jest tak niesamowity, że potem na przykład jak ja możesz robić to już od 30 lat i się tym zupełnie nie nudzisz. Bo to jest Twoje, to jest właśnie.
EK: To jest piękne, bo to jest właśnie ta wewnętrzna pasja, nie, o której my często rozmawiamy. jak pracujemy ze sobą, że często ludzie i to, no jakby ja to nazywam, że sprzedają duszę, nie, sprzedają duszę za komfort, za wygodę. Ja to mówię, że sprzedają duszę za darmowe jabłka, których to – jakby trochę zakładasz te klapki, mówisz: „Dobra nieważne, czym się chcę zajmować. Ważne, że jest mi tutaj bezpiecznie, dostaję, że tak powiem, odpowiednią kasę, dostaję odpowiednie rzeczy”. I nawet się boisz poświęcić czas na to, żeby głębiej zajrzeć, nie? Bo tam jakby to trochę narusza to takie status quo, prawda?
JS: No i znowu może powiem o skutkach, bo ja bardzo dużo pracuję teraz z ludźmi w wieku 40-55 lat, którzy przeżywają kryzysy. I te kryzysy są dokładnie związane z tym, że oni przez 20, 30 lat pracowali w dziedzinie, robili coś, co nie jest tym, co było ich pasją, co nie było tym, co dodawało im ognia. I w związku z tym przeżywają ten kryzys. I nagle myślą – jest trochę późno w wielu przypadkach, żeby to kompletnie zmienić, ale już tak daleko zaszli w tym swoim zawodzie, w swojej profesji i tak dalej, że trochę jest mało czasu. Natomiast nadal wśród tych ludzi znajdują się tacy, którzy zmieniają to kompletnie albo trochę, tak że to się bardziej zgadza z ich wartościami i zaczynają żyć w sposób zupełnie inny i ze znacznie większym uśmiechem na twarzy i widzę to po nich, ja w skrócie – kwitną, bo weszli na swoją drogę. Jest takie też określenie: albo idziesz czarną ścieżką, czyli tą, którą Ci wyznaczyli; albo idziesz zieloną ścieżką, która automatycznie jest Twoja i wszystko na niej jest łatwiejsze. Nawet coś, co wydawałoby się wszystkim albo wielu ludziom bardzo trudne. Jedną z rzeczy, którą ja się bałem, było zostać nauczycielem. Bo zawsze myślałem: „O Jezu, z tymi ludźmi trzeba tego, trzeba w tej klasie, każdy coś” i tak dalej, i tak dalej. Ale w tym było też dużo czegoś takiego, że muszę uczyć to, co ktoś mi kazał, jakieś curriculum, żebym ja uczył, nie? Nie, ja muszę uczyć tego, w co ja wierzę, co jest ważne. I tą decyzję mogę podjąć tylko ja. I mam szczęście, że jestem coachem i mogę to robić. I to też nie jest łatwe, ma trudności, natomiast nagle zauważyłem, że to, co jest najtrudniejsze, ponieważ chciałem to robić, czyli teoretycznie praca z ludźmi wydawała mi się najtrudniejsza, to to jest najfajniejsze, bo nigdy się nie znudzi. Jest tak trudne, tak się zmienia, że nigdy się nie znudzi. Wiele ludzi wybiera pracę no różną, która jest dosyć prosta w pewnym sensie, gdzie jest powtarzalna i ona jest łatwa, więc wydaje się: No, fajnie, łatwo, szybko się nauczę i lecę. No ale potem się okazuje, że inteligentny umysł, jakim jest obdarzony homo sapiens, zaczyna się nudzić. I wtedy się okazuje, że ten wybór nie był taki wspaniały, bo jest zbyt łatwe. Więc ja tutaj też radzę, żeby nie wybierać zbyt łatwo, na przykład zawodu naszego rodzica, bo on ma to wszystko ustawione dla Ciebie, przygotowane i tak dalej albo firmę chce Ci dać. Bo może to się okazać po prostu nudne, bo to nie jest Twoje, nie wynika z Twoich głębokich przekonań, zainteresowań i pasji.
EK: Tak. Dzisiaj prowadziłam szkolenie i właśnie usłyszałam bardzo ciekawą informację, że podobno, nie wiem dokładnie gdzie, ale jest lista zawodów, których za lat 10, 20 na pewno nie będzie. I około 40% tych naszych zawodów tak naprawdę nie będzie. Ale o co chodzi? Chodzi to o to, dla mnie to, co jest ciekawe, że ludzie nadal jak myślą o swojej drodze, to myślą – jakby to powiedzieć – drogą zawodową, tak? Ponieważ ja już prawie 20 lat zajmuję się właśnie rozwojem ludzi i mnie zawsze pasjonowało, jak ludzie wchodzą na daną ścieżkę. I jak popatrzysz sobie 20 lat temu – ja pamiętam, jak szukałam takiego doradztwa, w którą stronę ja mam pójść – to najważniejsze doradztwo, jakie było albo najprostsze, polegało na tym, że Ci mówili: „OK, takie masz cechy, to lubisz, to taki zawód wybierz”. Natomiast to, co dzisiaj się robi, jakby nie wszędzie, ale na przykład to, nad czym ja pracuję między innymi na tym kursie „Zastanów się, co chcesz robić w życiu”, to tak naprawdę pracujemy nad tym, jak się chcesz czuć, jakie wartości chcesz w życiu realizować, nie? I to jest kompletnie inne podejście do budowania swojej drogi, prawda?
JS: To się nazywa docelowym uczuciem.
EK: Tak, desired też czasami, nie? Z tej perspektywy.
JS: Desired feeling, nie? No bo okazuje się, że dla większości ludzi to właśnie to docelowe uczucie jest ważne. I dlatego na przykład alpinista spędza mnóstwo energii, czasu, pieniędzy, poświęca się, bo wie, że docelowo albo myśli, że docelowo na tym szczycie będzie się tak czuł, nie? Czyli to robimy jakby podświadomie. Natomiast okazuje się, że na wiele szczytów, na które wchodzimy zawodowych i tak dalej, wcale się tak świetnie nie czujesz. Mały przykład, takie dosyć może oczywiste, ale wydaje mi się, że ważne tutaj, żeby zrobić to rozróżnienie, że ktoś na przykład sobie powie: „Ja chcę być szefem firmy. Ja chcę globalnie pracować i tak dalej”. No ale jak popatrzymy na drugą stronę, to praca globalna wiąże się z pracą prawie 24 godziny na dobę, bo musisz odbierać telefony z różnych krajów, z różnych stref czasowych i tak dalej. Może nie być tak przyjemnie. Ciągle jesteś w delegacjach. W wielu wypadkach. Jest coraz więcej pracy wirtualnej i to ma swoje zalety. Natomiast w wielu wypadkach jest tak, że ci szefowie firm naprawdę mają niewiele czasu w domu. A na przykład innymi ich wartościami jest miłość, przebywanie z rodziną, odpoczynek na świeżym powietrzu. I nagle oni się zorientują, że siedzą w tych pięciogwiazdkowych hotelach, nawet nie mają chwili czasu na to, żeby realizować te pozostałe swoje marzenia. I nie tylko marzenia. Podstawowe potrzeby ludzkie. No i męczą się i to prowadzi, jak zaobserwowałem u wielu moich klientów, którymi musiałem się z tego powodu właśnie zająć, do wypalenia, zmęczenia, stresu i niezadowolenia z życia. A to wszystko wpływa tak mocno psychicznie na Ciebie, że z kolei prowadzi do chorób i różnych innych jeszcze większych kłopotów. Nie mówiąc o tym, że jak kogoś nie ma w domu, to z tym wiążą się też inne kłopoty, których tutaj nie będę wyliczał.
EK: Ale co ciekawe – ja myślę, że wśród słuchaczy mały procent będzie ludzi, którzy mają na dzisiaj 40, 50 lat. Natomiast to pytanie pod tytułem właśnie: „W którą stronę pójść?”, zadają sobie już coraz młodsi, nie? I ja myślę, że jakby ci, którzy nas słuchają, to myślę, że mają około tych co najmniej 5 lat pierwszych doświadczeń, kiedy widzą, że nie wszystko jest możliwe, ale kiedy mówią: „Kurczę, jednak chciałbym, że tak powiem, pójść w swoją stronę”. Jeszcze patrząc na to, że jedną z takich głównych wartości tego nowego pokolenia jest właśnie robienie czegoś, co ma sens, tak? Nie tylko jak w pokoleniu X jakby osiąganie szczytów – tak jak powiedziałeś – albo budowanie sukcesu, tylko większa taka samoświadomość: OK, ale tak naprawdę jakie szczyty ja chcę? I ty powiedziałeś, mówiąc o swoim doświadczeniem, zresztą chciałabym, żebyś słów kilka też o swojej książce powiedział, że nazywasz siebie alpinistą życia. Dlaczego? Skąd w ogóle to określenie, że jesteś alpinistą życia?
JS: Może tu na początku nie wspomniałem, ale no od dawien dawna już ponad 30 lat się wspinam i jest to dla mnie niegasnąca pasja, mimo że jest to sport trudny. Nawet niektórzy nazywali go sztuką cierpienia, bo bolą Cię mięśnie, bolą Cię kości, nosisz ciężkie plecaki, jest zimno, masz przemarznięte różne części ciała, a jednak znajdujesz w tym zadowolenie. Czyli zadowolenie z tego ciągłego pokonywania trudności. Natomiast to dla mnie, ten alpinizm stał się taką metaforą, że można być alpinistą, który wspina się na szczyty, ale tak naprawdę dla ludzkości, dla ludzi, którym ja chcę pomagać, najważniejsze są szczyty w nich i najważniejsze są szczyty pomiędzy nimi, bo trzeba na te szczyty wejść, zanim wejdzie się na inne szczyty albo jak się wejdzie na tamte szczyty zbyt szybko i nie zabezpieczając różnych ważnych rzeczy w życiu, no to można te różne rzeczy stracić. Znam bardzo wielu menedżerów, którzy się rozwiedli dlatego, że zbyt byli ambitni i nie wkładali energii w tą drugą część życia, no, nazwijmy ją prywatną. A wtedy spotkały ich inne nieprzyjemności, trudności, w tym trudności emocjonalne, bo na pewno w takich sytuacjach zbyt dobrze się nie czujesz. Ja pracując z różnymi klientami, widzę, jakie oni trudności, że tak powiem, przeżywają. Więc trudność życia polega na tym, że trzeba umieć to wszystko zrobić w odpowiednim momencie, odpowiednio zbalansowane i budowanie tej strategii życia to nie jest taka prosta jakby sprawa i nie jest to takie oczywiste. Jak powiedziałaś wcześniej – tych szczytów jest dużo, ale reklama, marketing, społeczność nam pokazuje tylko niektóre szczyty najczęściej. Pokazuje nam te szczyty materialne, pokazuje nam te szczyty kariery, pokazuje nam jakieś romanse hollywoodzkie, które mają niewiele z rzeczywistością wspólnego. I my nawet nie zauważamy tysięcy drobniejszych szczytów, które albo są bardzo ważne z punktu widzenia naszych potrzeb i naszego dobrego samopoczucia. Ktoś ostatnio powiedział, że wszyscy bębnią, że zdrowie jest najważniejsze, ale bardzo niewielu ludzi rzeczywiście o to zdrowie dba. A jednocześnie to jest fundament i baza alpinisty. Bazą alpinisty jest jego zdrowie, no i powiedzmy jego dom. Jak nie masz bazy, to wszystko, co robisz, będzie wielokrotnie trudniejsze i szansa załamania się jest nieznacznie większa.
EK: A możesz też powiedzieć słów kilka o książce, którą napisałeś? Może czytelnicy też się tym zainteresują.
JS: Może przeczytam tytuł. To jest książka z serii „Zostań alpinistą swojego życia”, część pierwsza: „Wyprawa na szczyty marzeń. Sięgaj po swoje cele z mądrością, siłą i odwagą”. Ja zacząłem pisać właściwie książkę „Wyprawa po moc”, bo dla mnie, żeby cokolwiek osiągnąć, trzeba mieć tą wewnętrzną siłę i energię na poziomach, wszystkich poziomach – fizycznym, emocjonalnym, mentalnym i tym głębszym duchowym, na który składają się Twoje wartości, Twoja tożsamość, Twoja wizja, Twoja misja właśnie. I trzeba wszystkie te rzeczy mieć, żeby coś osiągnąć. Ale pisząc tą książkę, zorientowałem się, że najpierw musisz chcieć coś osiągnąć, chcieć osiągnąć coś ważnego dla Ciebie. I zaczęły powstawać rozdziały o marzeniach, o spełnianiu marzeń. No bo jeżeli masz jakieś cele, to często to jest słabe. Marzenie to jest cel plus energia związana z tym celem i z tą misją, że rzeczywiście chcesz to zrobić tak bardzo, że gdzieś z głębi czujesz tą siłę i energię. No i w książce opisałem ileś tam historii, jak ludzie spełniali swoje marzenia, co im w tym przeszkadzało, jak pokonywali te problemy, żeby zainspirować właśnie Was wszystkich – bo ta książka jest praktycznie dla wszystkich, że można, że trzeba, że warto. Bo jak spełnisz jedno marzenie, to to Ci daje ogromnego kopa na spełnienie wielu różnych marzeń. Więc to nie jest tak, że jedno marzenie i to wszystko. I nie jest tak, że cele są ważniejsze niż marzenia. Marzenie dodaje w niesamowity sposób wielkiej energii i dzięki temu możesz spełnić kolejne w zupełnie innej dziedzinie. W moim przypadku to było tak, że wspinałem się na góry, które dla nas w tym czasie były niemożliwe, wielkie ściany alpejskie i wydawało się to po prostu niemożliwe, ale jak to osiągnęliśmy, to nawet jeżeli ja mogę to zrobić, to ja mogę wrócić do miasta, założyć firmę, osiągnąć coś w biznesie, mogę osiągnąć coś w moim życiu prywatnym, czego chcę, czego się kiedyś brałem, gdzie byłem nieśmiały. Czyli to odwaga pójścia za marzeniem buduje siłę, buduje odwagę, buduje taki pewien spokój, że się da, który jest bardzo przydatny w jakimkolwiek kryzysie czy podczas napotykanych trudności. I buduje przyzwyczajenie do tego, że można. Dlatego wszystkich zachęcam i myślę, że to jest bardzo dobre, żeby w młodości albo później mieli jakieś cele na przykład sportowe. I poprzez dyscyplinę uprawiania tego sportu, siłę, która się bierze z tej dyscypliny, można się nauczyć, jak osiągać każdy cel. No i ja generalnie uczę i pomagam ludziom w osiąganiu każdego celu na podstawie tego, jak zdobywa się cele górskie, bo tam jest bardzo wiele fantastycznych metafor, przykładów i sposobów na to, jak te rzeczy można zrobić w innych dziedzinach. No i ja widzę, że moi koledzy, którzy odnosili sukcesy w górach, również odnoszą sukcesy właśnie w biznesie. I to jest ciekawy przykład, że a jednak, jednak da się.
EK: Co jest dla mnie bardzo ciekawe, to wiesz, Jacek, my ze sobą bardzo dużo współpracujemy i my realizujemy projekty rozwojowe dla korporacji, tak? Czy jakby dla środowiska, w którym no wiele osób może powiedzieć: „A jak można realizować jakiekolwiek pasje, marzenia, pracując tak naprawdę w korporacji na etacie?” i wydaje mi się czasami, bo jakby stąd też ta idea tej konferencji powstała, że często nam się wydaje, że żeby realizować nasze marzenia, nasze pasje, to musisz rzucić korporację i pójść tylko i wyłącznie, że tak powiem, na swoje. Przy czym dla wielu osób to nie jest kompletnie najlepsza droga, nie? I trochę też w założeniu tej konferencji „Zarządzanie własnym talentem” jest pokazanie ludziom, jak budować tą swoją drogę, realizować swoje misje, swoją pasję bez względu na to, gdzie jesteś, nie? Czyli to jest to nasze trochę pobudzanie do życia, bez względu na to, gdzie jesteś. Bo teraz chciałam Ci zadać takie pytanie. Na podstawie Twojej pracy właśnie też z tymi menadżerami, z tymi różnymi osobami, z którymi współpracujesz – jakbyś zdefiniował, co to znaczy własna droga?
JS: A właśnie. Nad tym się nawet zastanawiałem wczoraj.
EK: Bo Jacek się dzielnie przygotował do pytań, które mu przesłałam.
JS: Tak, przygotowałem się do pytań.
EK: Absolutnie.
JS: Dla mnie i oczywiście to jest dla mnie, to jest droga, która pochodzi z wewnątrz Ciebie. To jest coś, co gdzieś się tam rodzi wewnątrz i coś, co czujesz, że za sobą ciągnie ogromną energię, którą masz. Ja bym powiedział, że ta droga wiąże się z marzeniem właśnie, z marzeniem. To może być marzenie, kim chcesz być. To jest bardzo ważne pytanie: Kim chcesz być w tym życiu? A może wiąże się z tym, co chcesz robić, czyli jakie szczyty zdobywać. I może się wiązać z tym, o czym Ty mówiłaś – jakie chcesz mieć na końcu odczucie, uczucie co do tego, gdzie się znalazłaś po tym, jak już osiągasz to, co chcesz osiągać.
EK: Fajnie, że użyłeś tego słowa „energia”, nie? Bo przypomniało mi się, że ostatnio czytałam bardzo fajny artykuł. Zresztą z tego artykułu opracowałam właśnie ćwiczenia a propos odkrywania tej własnej drogi. Który mówi, że w swoim życiu takim zawodowym jakby bo teraz wróćmy też do ścieżki zawodowej. W poszukiwaniu tej drogi swojej, naszej zawodowej, możesz robić cztery typy różnych rzeczy, którymi możesz się zajmować. Pierwszy typ to możesz robić rzeczy, które kochasz, które uwielbiasz robić. Drugi typ to są rzeczy, w których jesteś bardzo dobry. Może nie kochasz ich, ale to na pewno są Twoje talenty. Trzeci typ rzeczy to mogą być rzeczy, których może ani nie kochasz, ani też nie jesteś super, ale masz poczucie, że coś robisz dobrego dla świata. I czwarty to są rzeczy, za które Ci płacą. Idealnie, w tym świecie idealnym każdy z nas chciałby, żeby to szczególnie pierwsze było powiązane z tym ostatnim. Czyli robisz to, co kochasz. A w ogóle ten ideał to tak: Robisz to, co kochasz, jesteś w tym super, zmieniasz świat i jeszcze Ci za to płacą. To ja właśnie Ciebie chciałam zapytać, czy z Twojego doświadczenia to jest możliwe.
JS: Nie. No oczywiście u moich wielu klientów to się, że tak powiem, sprawdziło. Jest to możliwe. Nie każdy dochodzi do tego z różnych względów bym powiedział. I o tym może za chwilę. Natomiast mi się jeszcze jedna rzecz rzuciła. To jest – bo możesz się uprzeć, że robisz, co Ty kochasz. A możesz to jakby przetransformować na to, co jest potrzebne i w związku z tym Ty to kochasz, bo kochasz świat w tym sensie. I to jest moja też opisana w książce druga metoda dochodzenia do Twojej misji czy do Twojego głównego celu, Twojego marzenia. To jest, że marzenie może być skutkiem Twojego cierpienia. Marzenie może być skutkiem Twojego bólu, Twoich problemów, najczęściej dużych, porządnych problemów. Ja bym powiedział jeden przykład mój akurat, że jako nastolatek miałem duże problemy komunikacyjne ze starszym pokoleniem, z moimi rodzicami i tak dalej, no to była przepaść pokoleniowa – jak zwykle. To mnie strasznie bolało, że ta bliskość jakby malała, bo oni jakby narzucali pewne swoje poglądy, ja chciałem pewne rzeczy. To się dla nich wydawało zupełnie – chodzenie po górach, takie mrzonki, że tak powiem. I to ich ciśnienie i takie sytuacje, kiedy mi zabraniali, powodowały, że to jeszcze bardziej się budziło, nie? I budziło się po pierwsze to, że chciałem chodzić w góry, ale też zbudziło się to, że bardzo chciałbym, żeby ludzie się lepiej komunikowali, żeby ludzie lepiej się porozumiewali i w związku z tym byli szczęśliwi. Nawet rodzice z dziećmi, ale też ludzie w firmach i tak dalej. Stwierdziłem, że to jest tak ważne i tak pasjonujące, bo jest tak trudne i tak potrzebne, że właśnie się tym zajmę, zostając trenerem. Takie miałem bardzo ostre przypadki, na przykład na wyprawach himalajskich, gdzie zespół, dwie osoby z zespołu się pokłóciły. Za jednym poszła część, za drugim poszła druga część i w związku z tym nie zdobyli szczytu. Mówię: No bez sensu. Bez sensu. Większość ludzkich problemów jest wyimaginowana, wynika właśnie na przykład, że komunikacja się wali, bo każdy chce mieć to, co on kocha w tej chwili i tak dalej. Zamiast zobaczyć: OK. No ja kocham to, ale co, czego świat potrzebuje. No i potem to transformuje w takim kierunku, że skoro ja miałem problemy z komunikacją, to prawdopodobnie takich ludzi jest znacznie więcej. No i w ten sposób trafiłem do pracy z młodymi ludźmi. Od młodych ludzi utalentowanych poprzez młodych ludzi jakby normalnych, którzy mają mnóstwo różnych problemów swoich, po młodych ludzi zagrożonych kryminałem albo nawet kryminalnych. I oni mieli te same problemy tak naprawdę, jakie mają wszyscy ludzie. Tylko one były, byli zrozumiani w inny sposób i to prowadziło do innych, groźniejszych skutków. Ale cały czas jest ta praca ta sama. OK, zróbmy tak, żebyśmy byli zadowoleni, żebyśmy się dobrze komunikowali. I to mi jakby bardzo leży na sercu. Kiedykolwiek słyszę jakąś konwersację, że ktoś na kogoś krzyczy, coś się dzieje, to ja tego trochę nie mogę wytrzymać. Mówię: Stop. Ja muszę coś z tym zrobić. I oczywiście próbuję w danym momencie, ale też domyślam całe programy dla osób indywidualnych i firm, żeby poprawić te relacje, bo czuję to kłucie w sercu w tym momencie. Czyli z tego cierpienia, które było kiedyś, które pojawia się w danym momencie, moja misja cały czas jest mi przypominana i dlatego to jest takie łatwe w tym momencie. Bo ta igła w serce kłuje już. No dlaczego ci ludzie mają taką… Znam ludzi, którzy nie wiem, zajmują się biednymi dziećmi. Znam ludzi, którzy pomagają kobietom w ciąży, bo tak jest trudno tą ciążę dotrzymać we właściwym sensie i tak dalej, i tak dalej. Że możesz znaleźć mnóstwo nisz, dziedzin, gdzie ktoś cierpi i Ty mu chcesz pomóc po prostu. Najczęściej Ty go zrozumiesz, jeżeli na to samo cierpiałaś. Ja mam taką sytuację – piszę książkę o moim kiedyś bólu pleców przed dziesięcioma laty, który był straszliwy, ale który wyleczyłem kompletnie i nic mnie nie boli. Wiem, jak to zrobić. I wiem, że mnóstwo ludzi ma ten problem. I mówię sobie: OK, przecież ja mogę w ramach tego mojego coachingu, w ramach tego doradzania czy przewodnikowania, jak to nazywam, mogę im kilka rzeczy podpowiedzieć. I jak bez bólu pleców się czujesz a z bólem pleców, to jest tak diametralna różnica, że jest to tak wielka pomoc, że ludzie są szczęśliwi, że w końcu ich nie boli, nie? I każdego człowieka coś boli. I Ciebie też na pewno coś boli. I dla mnie ten sposób odnalezienia misji może być nawet mocniejszy niż takie troszeczkę wymyślanie, w czym ja jestem unikalny, co bardzo kocham, nie? Zobacz na swoje problemy, na swoje bóle i na swoje cierpienie i wiedz, że możesz to odwrócić o 180 stopni, wyjść z tego problemu sam, a potem pomagać innym i że to będzie bardzo silne, bo Ty tego nie zapomnisz, bo ból był tak mocny, tak straszny, że tego po prostu, to Ci nie wyjdzie z pamięci, w związku z czym będziesz miała ten płomień zrodzony w bólu, żeby pomagać innym. Nie ma w tej chwili kariery czy zawodu, czy profesji, w której nie można i nie trzeba pomóc komuś innemu. Za to ludzie płacą, żeby im pomóc.
EK: Fajnie, powiedziałeś to o tych talentach, nie? Zobacz, jak często ludzie definiując talenty, koncentrują się na tym, w czym jestem dobry, jakie mam mocne strony, robią różnego rodzaju testy, żeby to odkryć. Natomiast w tym naszym podejściu do tego to jest bardziej: jaki masz talent, z którym przychodzisz na ten świat i pomożesz trochę ten świat też zmieniać. Czyli jakby w czym możesz pomóc w tym świecie. I teraz przypomniała mi się taka sytuacja. Ostatnio miałam szkolenie i robiliśmy takie ćwiczenie, gdzie rozdałam 19 celów United Nations – takie celów, które trochę te sustainability goals, czyli takie cele, które zakładają, że w życiu, jakby w ogóle w świecie chodzi o osiąganie czegoś więcej niż tylko na przykład celów biznesowych. Czyli na przykład bieda – to z tym świat chce walczyć. Z równością płci albo z równym dostępem do edukacji. Czyli tego typu jakby takie trochę globalne podejścia. I poprosiłam, żeby każdy wybrał sobie jeden cel, który najmocniej przemawia do niego. Jakby taki dla niego najważniejszy, że gdyby miał czas, to właśnie w to chciałby się zaangażować. I to była taka piękna podpowiedź, bo jak później każdy opowiadał, dlaczego akurat ten cel wybrał, to była taka piękna podpowiedź dla niego samego, co dla niego jest ważne. I potem jakby budowaliśmy na tym, się zastanawialiśmy: OK, to w takim razie co mógłbyś zrobić, nawet małego, tak, czyli nawet pracujesz na etacie, w korporacji, gdziekolwiek – co nawet małego możesz zrobić, żeby w kierunku tego celu iść? Że to jest fenomenalna podpowiedź, nie, jeśli chodzi o to, co jest Twoim talentem, rozumianym: co Ty możesz do tego świata dobrać.
JS: Tak, więc wydaje mi się, że rzeczywiście mamy trochę inne podejście niż na przykład Gallub, który patrzy i to jest ważne – na Twoje strenghts, czyli Twoje talenty tak zwane. Tylko że te talenty są opisywane w takich dosyć, dosyć są ogólne, na przykład talent do działania czy do komunikacji dobrej, czy do eksplorowania – też jest taki talent odkrywcy, prawda? I to jest trochę za bardzo ogólne, żeby z tego wyszła rzeczywiście jakaś nisza i jakiś cel. Dlatego ja wolę cel i to nie jest takie inspirujące. No dobrze. Jestem dobry w komunikacji jakiejś tam werbalnej. No ale co z tego, nie? Ja wolę tym zapalnikiem, żeby było marzenie, czyli jaki szczyt chcesz osiągnąć, który ten szczyt Ci się podoba albo który problem na świecie rzeczywiście Cię, tak powoduje skurcz Twojego serca, że nie, no naprawdę chciałbym, żeby tego nie było. I wtedy możesz do tego sobie dobrać jakieś talenty, które masz. Możesz stwierdzić, że tego marzenia nie możesz spełnić. Na przykład masz 100 lat i chcesz wejść na Everest. No prawdopodobnie nie wejdziesz na Everest. To już nie jest ten wiek. Ale możesz być jakimś facetem, który za pomocą jakiegoś super drona zrobi fenomenalny film o wchodzeniu na Everest, tym dronem lecąc razem z jakąś wyprawą. I tam będziesz duchowo z nią. Możesz to zrobić i spełnisz swoje marzenie. Mój ojciec mówi, ma 90 lat i się świetnie czuje, że czasami wystarczy obejrzeć piękny film o Australii i więcej zobaczysz, niż jak tam pojedziesz tak naprawdę. Może nie poczujesz tego, ale on to czuje i się też równie cieszy. No niekoniecznie trzeba wszystko jakby tak dokładnie robić. Natomiast jeszcze jeden przykład, który chciałem podać, to jest… Albo dwa podam. Jeden szybki. Jedna dziewczyna chce zostać reżyserem w szkole filmowej. No ale mama jej mówi: „Ucz się w szkole. To jest najważniejsze, żebyś miała dobre oceny, to wtedy może się dostaniesz do tej szkoły”. Ja mówię: No tak, to jest ważne. Ale oprócz tego próbuj. Nagrywaj małe filmiki, tu, zrób sobie, zabaw się w tego reżysera, jak masz wolny czas. I wtedy zrozumiesz, o co chodzi, zrobisz małe kroczki, zaczniesz orientować się w tym, jak ta droga może wyglądać. Poznaj jakichś ludzi, którzy też robią filmiki. Może jeszcze lepsze. Pójdź na jakieś spotkanie z prawdziwym reżyserem. Zacznij bywać w tym środowisku. Jakoś zrób różne rzeczy, które są małymi kroczkami przynajmniej rozpoznaniowymi. My mówimy zawsze o rekonesansie w górach. Nie wchodzisz na górę od razu. Robisz rekonesans. Sprawdzasz teren. Orientujesz się, jaki jest potrzebny sprzęt i tak dalej. I czasami po rekonesansie stwierdzasz: „Nie, to nie jest, to mnie nie bawi. To jest zbyt niebezpieczne. To nie o to chodzi”. I tam na tym rekonesansie znajdujesz coś innego. Może coś troszeczkę innego, na przykład: „O, ja lubię pisać scenariusze”. I pojawia się ten inny cel, ale w trakcie już jak coś robisz, żeby dochodzić do tego. Czyli to może być taka troszeczkę, taki mini labiryncik, że idziesz za jednym celem, ale po drodze ten Twój cel się może zmienić albo udokładnić. Może być ogólnie w tym obszarze, ale jest nieco inny. Tylko że jeżeli nie wejdziesz na tą drogę, jeżeli nie zrobisz rekonesansu – polecam robienie rekonesansu – no to nic nie będziesz wiedziała. I będziesz miała tą mrzonkę, że kiedyś zostaniesz reżyserem. A nie zrobiłaś żadnego filmiku w ciągu ostatnich 10 lat. Jak Ty chcesz być reżyserem? To jest mrzonka. Więc żeby rozróżniać mrzonkę od właściwego celu i żeby robić rekonesanse na różne sposoby. To jest ważne, żeby poznać, czy rzeczywiście to jest cel.
No i przykład kobiety. Miała czworo dzieci. Jedno dziecko ginie w wypadku samochodowym. Kobieta zamyka się w domu, płacze, przestaje się praktycznie opiekować pozostałymi trzema dziećmi. Dopóki nie spotyka znanego amerykańskiego coacha, który był również moim coachem. I on ją budzi i mówi: „Dobrze, tu siedzisz, ale zobacz – masz troje pozostałych dzieci. Czy nie warto żyć dlaczego? Ty masz myśli samobójcze. A tu są troje pozostałych dzieci, które potrzebują Twojej miłości”. I kobieta się obudziła i zajęła się tymi dziećmi. A potem jeszcze troszeczkę popracowali coachingowo i ona po pewnym czasie zdecydowała się pomagać wszystkim matkom, których dzieci zginęły i została tzw. grief coachem, czyli pomaga tym matkom przeżyć ten trudny emocjonalnie okres, ustawić sobie życie na nowo. Bo życie się nie kończy na tym. Wiadomo – straszliwa tragedia, no ale czy ta tragedia ma Cię zabić, czy z tej tragedii jednak wyniesiesz jakąś lekcję i nadal żyjesz tak, jak najlepiej możesz żyć, pomagając tym, którzy mogą skorzystać z Twojego doświadczenia. Podoba mi się bardzo to generalnie w Ameryce, że w Europie mamy takich ekspertów, którzy są trochę teoretycznymi ekspertami, a że tam w Ameryce jednak słucha się ludzi, którzy doświadczyli tego, co, no co dla tych kolejnych może być bardzo ważne i że dużo uczymy się z doświadczenia. No bo jest trudno zastąpić doświadczenie. A szczególnie te, które Ty sam przeżyłeś i po prostu wszystko to dokładnie czujesz. Więc ja bym powiedział, że z doświadczenia może się rodzić ten cel. Ten Twój cel z doświadczenia czegoś ważnego.
EK: Tak i dodając do tego – pamiętam, jak Tony Robbins, którego bardzo bardzo lubię – amerykański taki mówca motywacyjny, powiedział, że żebyś był szczęśliwy w życiu, to tak: albo możesz zmienić rzeczywistość, jeśli możesz albo możesz zmienić sposób postrzegania rzeczywistości, nie? I trochę ten przykład tej kobiety, który podałeś – oczywiście on jest wiadomo, życiowo drastyczny, ale one nie mogła już wpłynąć na to, żeby to czwarte dziecko odżyło. I zamiast, że tak powiem koncentrowania się na tej rzeczywistości, to mogła jakby spojrzeć trochę inaczej na tą rzeczywistość. I teraz ściągając to do bardzo przyjemnego przykładu, jakby on strasznie przyziemnie brzmi po tym, co powiedziałeś. Ale tak, jak mi się to kojarzy też ostatnio z takim ćwiczeniem, gdzie jeden z uczestników opisywał kulturę organizacyjną firmy, w której funkcjonuje. No i właśnie mówił, że generalnie no to jest normalne, że po prostu w tej firmie są nastawieni na zyski, no przecież po to też te korporacje powstają. Nie ma się co łudzić. I tak było widać, wiesz, jak ta energia z niego kompletnie, że tak powiem, wychodzi. Bo tak naprawdę on ostatecznie i tak tam pracuje. I teraz właśnie moje pytanie było takie, nie? „To chcesz zostać czy odejść?” No jakby z różnych względów on jednak chciał zostać. To ja powiedziałam: „OK. To rzeczywistości nie chcesz zmienić. To możesz zmienić sposób patrzenia na tą rzeczywistość i się zastanowić, czy tak naprawdę w miejscu, w którym jesteś, czy naprawdę tam nie ma nic fajnego, co mógłbyś robić? Czy naprawdę nie możesz tam odnaleźć sensu?”. Richard Branson – założyciel Virgin – ma teraz taką fenomenalną akcję, którą prowadzi, gdzie mówi o tym, że jak dodać więcej zabawy do pracy, nie? Tak jak z tym nastawieniem „all work and no play makes Jack a dull boy”. To on trochę mówi tak: „OK. Dotychczas próbowaliśmy dodać tą zabawę do pracy”. Jakby to, co firmy robiły – a może zbudujemy takie miejsce, gdzie ludzie mogą, nie wiem, pograć w piłkarzyki albo jakąś imprezę integracyjną zrobią. A Branson mówi tak: Nie ma czasu albo nawet szkoda życia, żeby czekać na to, żeby dostać ten fun. Czyli OK, jak skończę robotę, to wtedy pójdę pograć w piłkarzyki. Jak skończę pracę, to wtedy pójdę na piwo. Tylko jego pytanie jest takie: „Czy to, co robisz tego dnia, czy jest coś, co możesz tam dodać, żeby to Ci dawało więcej funu?”. Bo jeżeli nie chcesz zmieniać rzeczywistości, to może możesz zmienić sposób patrzenia na rzeczywistość.
JS: Poruszyłaś bardzo ważną sprawę i też powiedziałaś o bardzo ważnej metodzie coachingowej, czyli zmiana perspektywy. A tą sprawą kluczową jest – jaką masz energię. Jaką masz energię w tej chwili. Jaką masz energię do pracy czy do zajęcia, które wykonujesz. Niezależnie jakie to jest zajęcie. I wzorem tak zwanych narzekaczy możesz sobie sam tą energię odbierać, obniżać. No i oczywiście skutki są jakby opłakane dla Ciebie i dla pracy, którą wykonujesz. A możesz sobie powiedzieć: Energia to jest mój najcenniejszy zasób. To jest zasób, z którego korzystają moi klienci. Ja mam dość fajnie, bo moi klienci mówią zawsze, że najważniejszą rzeczą, ja czasami się nawet myślę: „Co jest grane?”, że daję im energię, nie? Bo ja się przygotowuję, gromadzę tę energię dla nich i im ją daję po prostu. I oni tego właśnie najbardziej chcą. Tego najbardziej chcą ludzie. I to jest najbardziej potrzebne do tego, żeby czuć się dobrze – jest Twoja pozytywna, fajna energia. Jak się na tym skupisz, to możesz tą energię jakby budować. Ale zasadnicza rzecz jest taka – no albo zmień perspektywę, albo zmień tą pracę czy to zajęcie. Mam bardzo wielu menedżerów i specjalistów, którzy chcą odejść z pracy na przykład i rozważamy, jakie są wartości w tej pracy, co mu pasuje, co mu nie pasuje i tak dalej. Jak to rozważymy tak porządnie, to się okazuje, że to jest prawie idealne miejsce pracy dla niego, że jest w niej tak długo, że bo właśnie ta firma mu się podoba, pasuje i to działa. No tylko z powodu jakiejś rutyny, różnych problemów, które wynikły, obniżył swoją energię i zaczyna na to narzekać i zaczyna mówić złe rzeczy albo myśleć złe rzeczy o tej firmie. Czasami to dotyczy jego połówki na przykład albo jakiegoś projektu. A wystarczy jak Dalajlama mówi – tutaj polecam Dalajlamę i w ogóle różne szkolenia z mindfulness, które pokazują, jak zmienić postrzeganie świata. I okazuje się, że no to jest całkiem niezła praca. Ja w tej pracy mogę awansować. Mogę zrobić nowy projekt. Mogę zacząć jakiś, rozpocząć inny pomysł, żeby coś zmienić. I nagle ta firma może się zmienić. Mogę zmienić swoją pozycję. Jeden z managerów, bardzo taki przypadek był już trochę w depresji. Był bardzo ważna osobą do pewnej firmie. On zdecydował się przejść na spokojniejszą pozycję, gdzie nieco mniej zarabia. Jest równie ceniony. Ma trochę więcej spokoju, ale to bardziej odpowiada jego charakterowi naturalnemu. I jest szczęśliwy, że teraz sobie spokojnie pracuje. Ta firma mu daje ogromne wsparcie. Nie wymaga od niego tego, czego wymagała poprzednio, ale robi swoje, robi w dobrej firmie, korzysta z umiejętności, z kontaktów, które tam ma. I jego życie wygląda zupełnie inaczej. Nagle. Ale on się wycofał i tutaj jedna mała rada z gór znowu. Czasem warto, a nawet często warto się wycofać i zmienić pozycję. Ja też grałem zawodowo prawie że w szachy, czyli w lidze. I w szachach też jest tak. Czasami strategia powoduje, że masz się wycofać. Masz się wycofać czasami na kilka miesięcy, czasem z jakiejś pozycji, czasami na rok, żeby z tej innej pozycji mieć inne doświadczenie, inne myślenie i może się okazać, że zauważysz zupełnie nowe rzeczy. Ja osobiście mogę powiedzieć, że po moich plecowych problemach z moimi plecami wycofałem się dość mocno z zarządzania moją firmą, zmieniłem zupełnie to, jak firma wygląda, odpocząłem i przez te ostatnie kilka lat w tej chwili czuję się genialnie, świetnie, mocno fizycznie. Chyba, mam wrażenie, że odmłodniałem. I to mi mówią ludzie. Bo ja w tej chwili pracuję w inny sposób, który jest bardziej przyjazny dla mnie. Wiązało się to oczywiście z jakimś ryzykiem finansowym. Może ileś lat zarabiałem mniej. Ale jestem na zupełnie innej pozycji i czuję moc, a nie czuję wyczerpania, jakie czułem wtedy, gdy te plecy mnie zaczęły boleć i one mnie zaczęły boleć właśnie z powodu wyczerpania.
EK: Wiesz co? To mnie właśnie dokładnie prowadzi do tego pytania, które też chciałam Ci zadać – skąd Ty czy skąd ludzie, z którymi pracujesz bądź ludzie, którzy nas słuchają, mogą wiedzieć, że poszli w dobrą stronę? Jak to obserwować?
JS: To jest dosyć proste. Czujesz się dobrze. Jesteś szczęśliwy. Przynajmniej w tym aspekcie pracy, bo w innych obszarach życia mogłeś pójść w inną stronę, niekoniecznie dobrą. Ale czujesz, że to jest to miejsce i masz dosyć często tzw. flow. Flow to jest taki stan, jak wiecie pewnie, bo to jest coraz bardziej popularne, kiedy jakby zapominasz o tym, że pracujesz, tylko płyniesz, mijają godziny i coś zrobiłaś i jesteś kreatywna. Natomiast bardzo wielu ludzi w Polsce i nie tylko widzę, że męczę się w swojej pracy. No więc jeżeli się męczysz, to jest taki znak, jest to wyraźny sygnał, a jeżeli się mocno męczysz, to jest mocniejszy sygnał, a im dłużej będziesz ten sygnał ignorować, tym będziesz bardzo się męczyła. To jest mocniejszy sygnał na refleksję, na strategiczną refleksję, gdzie sama albo lepiej z jakimś specjalistą – czasami tu jest potrzebne coach, czasami konsultant, czasami terapeuta – różnie osoby, czasami przyjaciel, gdzie siądziesz i powie Ci, że: OK, są symptomy, które wskazują, że coś nie gra. Co to może nie grać? Typowymi przykładami: jest niezadowolona z pracy z moim szefem akurat na przykład. Jestem niezadowolona z godzin mojej pracy, bo mam dziecko. Jestem niezadowolona z tego. I zastanowienie się, czasami to są drobne rzeczy. OK, ja mogę zmienić kilka drobnych rzeczy. Jedna osoba przeniosła się z biura, gdzie mogła okno otworzyć, bo wtedy… Nawet sama zainwestowała, żeby zmienić okno na otwieralne, żeby po prostu oddychać trochę bardziej, żeby mieć trochę bardziej światła, więcej światła. Czasami to są drobne rzeczy i z reguły jest kilka takich rzeczy. I poprawiając je, możemy zobaczyć: OK. Jedna osoba zmieniła stanowisko na inne. Jedna zajęła się innymi projektami, bo tamte jej się znudziły. Jedna – taki fajny przypadek – zaczęła chwalić szefa, który ją ganił cały czas, który ją krytykował. Szef zaczął ją też chwalić, bo ona pierwsza wyszła z inicjatywą, że lepiej chwalić niż ganić i zaczęli siebie chwalić. I jest jej dobrze teraz w tej samej dokładnie w pracy, z tym samym dokładnie szefem. Więc często to są rzeczy, o których zapominamy, ponieważ jesteśmy w pędzie. Więc taką niezbędną rzeczą jest zawsze wycofać się z tego pędu przynajmniej na chwilę, żeby dobrze sobie to przemyśleć i ułożyć na nowo. Na tym polega generalnie coaching, że dajemy przestrzeń, żeby osoba się zastanowiła, gdzie jest, co czuje, jakie ma w związku z tym potrzeby, jakie wartości tu są honorowane, jakie nie są honorowane i spojrzeć: OK, to może ja mogę to zmienić tak jak na szachownicy. Wszystko się da praktycznie prawie zmienić. Jeżeli zaczynamy wierzyć, że się nie da zmienić, no to już jesteśmy jakby w takim kącie, z którego trudno wyjść. A to jest pułapka. I taka wiara, coachingowa wiara, że zawsze można coś zmienić się przydaje, no bo świat naprawdę się tak szybko zmienia, różne rzeczy się dzieją i cały czas są okazje do tego, żeby trochę sobie poprawić – jak nie w tym obszarze, to w innym. Może jesteś niezadowolona z pracy, bo w domu masz problemy i to powoduje, że do pracy przychodzisz zły na przykład. Bardzo często to się zdarza u szefów. Jak mają trudności relacyjne i przychodzą do pracy, też źle oddziałują na pracowników. Potem pracownicy są źli na nich i tak dalej, i tak dalej. Czasami ten ognik zapalny tego niezadowolenia jest zupełnie gdzieś indziej. No i warto się temu jakby porządnie przyjrzeć. Ja mówię tak: Robić często przerwy. Jeżeli masz zahamowanie w pracy w danym dniu, wyjdź na pięć minut na zewnątrz, przejdź się, zakoduj sobie to pytanie, co tu można innego zrobić. I to samo przyjdzie. Naprawdę to samo przychodzi. Ja mam nawet telefon nastawiony, budzik 4 razy dziennie na takie specjalne przerwy, gdzie mam się zreflektować przez chwilę. I każda przerwa jest taką specjalną przerwą. Rano mam przerwę na planowanie, potem mam przerwę na śniadaniową, drugie śniadanie, na taki odpoczynek. To są specjalne godziny, które zawsze są te same. I tak: Co ja robię? Czy ja rzeczywiście robię to, co miałem robić, co planowałem 3 godziny temu? Nie? Potem mam przerwę na wyluzowanie z tej pracy i w końcu mam przerwę na podsumowanie dnia. Takie drobne zwyczaje, drobne rytuały, które nie są wyimaginowanymi rytuałami, ale takimi nawykami, które bardzo się przydają w tym, żeby żyć zdrowo i żeby dążyć skutecznie do swoich celów.
EK: Ja się tak uśmiecham, czego oczywiście Wy nie widzicie, dlatego że my z Jackiem często prowadzimy szkolenia i faktycznie ten budzik się czasami odzywa na szkoleniu. Ja mówię: „Przecież telefony miały być wyłączone, nie? Przecież też ludzie o to prosili”. A tu jest przerwa na relaks. Także potwierdzam – absolutnie to też działa. Natomiast super, że powiedziałeś to, że tak naprawdę to jest bardzo proste. Nie? Bo wiele ludzi to strasznie komplikuje.
JS: Tak. I od czego trzeba zacząć? To jest lekcja najważniejsza i najprostsza. Czasami nie potrzeba nawet tych 15 czy 5 minut. Czasami wszystko, co zmienia, jeżeli poczujesz coś Ci doskwiera, to jest jeden oddech. I naprawdę jeden oddech powoduje, że nagle się jakby wybudzasz z tego, w czym jesteś, co nie jest stanem flow. I nagle: O, przecież mogę inaczej. Ja tu się męczę, a przecież jest Google Translator albo coś, albo mogę zapytać koleżanki, nie? A my siedzimy w tym i się martwimy i tak dalej. Szef coś zlecił, gorączkowo pracujesz, boisz się, co szef… Idź i zapytaj tego szefa coś to. I czasami właśnie ten jeden oddech świadomości. To się nazywa oddech świadomości. Weź głęboki oddech i pójdź do swojej świadomości na chwilę. Ona tam jest, ona działa. U każdego człowieka to jest niesamowicie inteligentna maszyna.
EK: Ale właśnie to, co, bo mówimy o tym, o tej strategii swojej własnej drogi, odkrywaniu, bo to już jakby tak, takie jest też założenie, że ludzie jakby w tą stronę chcą sobie pójść. To właśnie to, co powiedziałeś, że my sobie to komplikujemy na zasadzie, wiesz, wyszukiwania to narzędziami różnymi, co ja chcę robić i tak dalej. A tak jak mówisz – to jest bardzo proste i to jest przede wszystkim słuchanie siebie. Ja znam to na swoim przykładzie. Kiedy od jakiegoś czasu właśnie miałam takie uczucie, że coraz więcej momentów pojawiało się takiego niezadowolenia, nie, jakieś takiej frustracji. I mówię: „Kurczę, co się dzieje? Przecież już tak naprawdę 20 lat zajmuję się rozwojem ludzi. Ja to uwielbiam. Ale co się dzieje?”. I mogłabym tak naprawdę powiedzieć: „Może ta praca nie daje mi już frajdy, tak? Może czas najwyższy w ogóle zmienić tą pracę, zająć się czymkolwiek innym”, bo takie często są nasze pomysły, nie? Że jak tylko przychodzi frustracja, to zaczynasz w ogóle podważać to, czym się zajmujesz. No ale w związku z tym, że ja jakby jakoś inaczej na to już patrzę, zaczęłam przyglądać się, co naprawdę mnie frustruje. To co się okazało, to mnie frustrują wyjazdy, tak? Bo ja mam dwie dziewczyny w wieku 6 i 8 lat, tak?
JS: Rozumiem to dokładnie
EK: I jakby żeby realizować dotychczasowe projekty, to ja bardzo dużo podróżuję. Zresztą jak obydwoje podróżujemy. I no, i to z jednej strony jest super, nie? Różne globalne programy prowadzisz, no, no brzmi to fantastycznie dla Ciebie. Ale ja właśnie poczułam, że te wyjazdy ciągną ze mnie najwięcej energii. I wtedy powiedziałam: „OK, to trzeba zmienić kompletnie sposób dostarczania swojej misji do świata”. Dlatego stąd między innymi przejście na biznes online. Znaczy nie całkowicie, ale żeby dodać do tego biznesu właśnie dalej szkolenie, dalej jakby robienie tego, co kocham, ale w kompletnie innym, inny sposób, nie?
JS: Dokładnie, dokładnie. Chyba mam taki również przykład, taki dosyć świeży mój, że zostałem zaproszony przez bardzo ważną, wielką, znaną firmę szkoleniową, która naprawdę robi niesamowite rzeczy na świecie i ma wielki prestiż. I miałem tam pojechać na trening. Ale przyszło takie uczucie, bo ten trening to 7 dni. Musiałbym przerwać wszystkie te rzeczy, które ja robię, które mi pasują, rozwijanie moich książek, nagrywanie, obsługa moich własnych klientów. I zaczęło mnie tak mocno gryźć, że naprawdę nie chcę tam jechać. Nie chcę tam jechać. A jednocześnie: Wow, to taki szczyt, taki wspaniały, kolejny szczyt, nie? I to mi przypomniało: Spokojnie. Zasada jest taka: alpinisto, zdobywasz jeden szczyt naraz. Nie pchaj się na pięć szczytów na raz, ponieważ nie dasz rady, nie rozczłonkujesz się. Czasem możesz coś delegować i tak dalej, ale generalnie koncentruj się na tym, co najważniejsze i koncentruj się na tym, co najbardziej chcesz. I dlatego rozumiem Twoją energię niesamowitą i ogień w rozwijaniu właśnie tego biznesu czy treningów online, bo jakby tak mocno doszło do Ciebie, że to jest właśnie to, co chcesz, mimo że to jest taka niełatwa góra, żeby to zbudować, żeby to rozruszać, żeby to się rzeczywiście zaczęło. Ale jest Twoje.
EK: Tak. I teraz tak jak powiedziałaś, jakby zdobywanie tych szczytów, czasami zejście z jednego szczytu i wchodzenie na drugie wymaga tak naprawdę cofnięcia się, nie? Czyli tak jak na przykład, podam przykład – dla mnie dużo prościej byłoby dużo więcej zarabiać, rozwijać fenomenalnie to, co robię dotychczas, czyli jakby szkolenia, wyjazdy międzynarodowe. Ale w związku z tym, że właśnie to nadwyręża moją wartość związaną z rodziną, ja muszę zbudować kompletnie nowy szczyt, bazując na tym wszystkim, co robię. Ale to wymaga pewnego cofnięcia się i kompletnie nowego zaangażowania się czasowo, energetycznie w kompletnie nowe przedsięwzięcie. I teraz chciałam się Ciebie zapytać, z Twojego doświadczenia, kiedy Ty pomagasz swoim klientom wchodzić na te szczyty, określać, jakie są ich prawdziwe szczyty – jakie widzisz takie trzy największe przeszkody, które powodują, że jednak oni nie idą w tą stronę, w którą chcieliby pójść?
JS: Ja sobie tutaj napisałem no takie hasła może. Jedno z tych haseł jest – powiem wprost – ego. Czyli jakby nadmierna ambicja. I to jest coś takiego, że mamy managera, który chce zaraz przeskoczyć na następny szczyt, wręcz wykorzystać ten szczyt jako trampolinę do następnego szczytu. No i on sobie skacze na ten następny szczyt, ale jest jakby nieprzygotowany, nie odpoczął, nie zregenerował się, nie wziął sobie porządnego urlopu. Skacze na ten następny szczyt, który jest wyzwaniem. Jak wiecie – nawet jest takie powiedzenie, że manager awansuje dopóki nie wpadnie w rejon, gdzie jest niekompetentny i już nie jest w stanie się tego nauczyć, nie? No i on w końcu ląduje tam, gdzie jest niekompetentny. I jeżeli jest w trochę starszym wieku, często to jest koniec jego kariery, bo natrafił na kamień trudny do zgryzienia i już go jakby nie chce ktoś później zatrudnić, bo porwał się na coś zbyt wielkiego dla siebie, co było ambicją, a nie było prawdziwym marzeniem. Bo moja definicja marzenia czy drogi jest taka, że robił byś to nawet, gdybyś nie miał żadnych pieniędzy. Miałbyś tendencję do robienia tego, czyli pomagania ludziom, nie wiem, leczyć swoje plecy albo zdobywać fajne gry komputerowe, no, cokolwiek to jest. Tak czy owak byś to robił. Nawet za małe pieniądze. Nawet jako volunteer byś tam poszedł. Jeżeli nie czujesz tego powołania w ten sposób, tylko wiesz: „Tam zarobię kasę”, no to za tym nie pójdzie ogień i to będzie takie pragmatyczne. I to będzie takie zimne. I to, nie będzie w tym serca. A to jest to, co klienci właśnie czują. Klienci czują, że Ty masz w tym serce, że masz serce dla nich związane z tym, co im możesz dać czy w czym możesz im pomóc. No i to nie przyniesie zbyt dobrych rezultatów dla nich, ani również dla Ciebie. Więc to jest taka, no trochę takie sekretna niby tajemnica i tak dalej, ale jednocześnie to jest dosyć oczywiste. Tam gdzie jest energia, rzeczy rosną. Tam gdzie nie ma energii lub jest ona niska, rzeczy maleją i sukces znika.
EK: To jest pierwsza przeszkoda, czyli ego.
JS: Także ego lub inaczej ambicja bym powiedział. I to jest dosyć trudno w sobie rozpoznać, bo często możesz mieć takie otoczenie, które Cię do tego zachęca. Inni menedżerowie, którzy mają lepsze samochody. To jest typowe działanie korporacji na przykład, że zachęcają różnymi, najczęściej materialnymi, środkami – jest fajnie. Dlaczego ja nie mam? To ja może chcę. Ja chcę tam awansować. Czyli widzisz, patrzysz na kogoś innego, co on zdobywa lub co chce i to Ci się wydaje kolorowe, złote, piękne, zamiast patrzeć na swoje potrzeby. Może Twoją potrzebą tak jak na przykład w Twoim przypadku nie jest szkolenie jeszcze większej ilości jeszcze większych prezesów, tylko wycofanie się i robienie czegoś innego, bo to Ci daje niezależność, spokój, wolność, możliwość zaopiekowania się Twoją rodziną, możliwość – na przykład dla mnie strasznie ważny ruch fizyczny. Ja staram się, żeby moje szkolenia miały elementy na zewnątrz. Więc zawsze wychodzę na zewnątrz z tych hoteli, robię różne gry ciekawe, bo wtedy czuję, że jest energia po prostu większa, naturalnie, wynikająca z natury. I moi uczestnicy też to, czuję po nich, że oni też się jakoś budzą bardziej w tej energii, nie? Tak że przykład z alpinizmu, który znacie, wszyscy pchają się na Everest i ginie tam mnóstwo ludzi. No a ci najlepsi to już się pchają na K2 i na pewno słyszeliście ostatnie doniesienia z K2, gdzie znowu ginie mnóstwo ludzi, bo włażą na K2 albo obok ten Nanga Parbat też bardzo trudny, nie? Ale jak się rozejrzysz po tych szczytach, które istnieją – to znowu jest metafora, ale myślę, że pasująca – są piękne szczyty – [ns – 12:53] Materhorn, które są znacznie mniejsze, trudniejsze, łatwiejsze, ale są piękniejsze i mogą dla Ciebie być tym specjalnym szczytem, który nie nadwyręży Twojego ciała, budżetu, rodziny nie rozbije, ale sobie wejdziesz – masz tą przyjemność. I może możesz więcej zrobić i masz równie dobre wspomnienie. Bo ja wchodziłem również na szczyty himalajskie i na szczyty takie mniejsze. I muszę powiedzieć, że na tych mniejszych było więcej czasu, żeby cieszyć się tym, tą przyrodą, tym wszystkim. A na tych wysokich trzeba stamtąd zwiewać i się ratować, żeby nie zginąć. Tak samo jest na szczytach korporacji. Na tych wysokich szczytach to naprawdę jest trudno się utrzymać i dla większości normalnych ludzi to jest ogromny stres. Tak że popatrz na to, jakim jesteś, że tak powiem zwierzęciem, co dla Ciebie jest ważne i jaki ma być Twój styl życia. O, tego już nie powiedzieliśmy. Jaki chcesz mieć styl życia? Czy chcesz mieszkać w wielkim mieście i latać pomiędzy wieżowcami jak ci menadżerowie w Londynie? Bardzo lukratywne pozycje. I mam takich znajomych. Czy chcesz na przykład mieszkać na wsi, gdzieś jest zielono, gdzie spokojnie Twoje dzieci bawią się w piaskownicy, a nie w smogu? Czy chcesz codziennie latać i odbierać telefony? Może Ci to pasuje. Może chcesz być wśród ludzi, bo masz taki charakter, nie? Popatrz na swój charakter. Czyli bym powiedział, że to drugi problem to jest dopasowanie celu do tego, kim jesteś i jaki chcesz mieć styl życia. To jest taka sprawa. No i trzecia rzecz, która jakby się z tymi wiąże, to ja to nazywam dyscypliną. We wspinaczce to jest bardzo ważne. Ale we wspinaczce też na cokolwiek. Jest tendencja we współczesnym świecie, że wszystko chcesz mieć od razu albo szybko, nie? I pójdziesz do firmy, jesteś tam 5 dni i mówisz: „Ale ja chcę mieć większe stanowisko. Szefie, tego i tak”. Spokojnie. Masz dużo czasu. Życie naprawdę długie, jak na to patrzysz. Planuj, czasem bądź szachistą. Planuj długofalowo – OK, nawet nie zrobiłeś dobrego rekonesansu, a już się pchasz. Zrób dobry rekonesans. Może 2 czy 3 razy trzeba obejrzeć tą górę z różnych stron. Może tam jest łatwiejsza droga gdzieś, a Ty jeszcze się nie zorientowałeś, bo jeszcze nie poznałeś tej osoby w firmie. Znasz wszystkie osoby w firmie? Gadałeś z nimi, jakie są tu możliwości ścieżki? A już lamentujesz, że to nie jest właściwe miejsce i się przygotowujesz skakać na następne. No, to często nie prowadzi do dobrych rezultatów, chociaż trochę warto poznać i zmieniać różnych miejsc. Ale to jest takie uzbrojenie się w cierpliwość czy opóźnienie gratyfikacji, co jest na przykład ważne przy oszczędzaniu. Bo tutaj też mówimy o finansach. Możesz mieć świetną karierę, ale nic na końcu nie mieć pieniędzy na koncie, bo je wydajesz. A możesz też myśleć o finansach i inwestować w pewne rzeczy. Ja tu mówię o rzeczach materialnych, gdzie potem je masz w rezerwie. Jak masz tą rezerwę, bo masz, nie wiem, mieszkanie dodatkowe albo jakąś działkę, którą możesz sprzedać, to może sobie pozwolić na urlop roczny, bo chcesz przemyśleć swoje życie na przykład i odpocząć, nie? Ale jak tego nie masz i musisz gonić w piętkę, no to nawet nie masz możliwości na refleksję, bo nie masz czasu. Na małą refleksję masz, ale na dłuższą już nie. Więc to zabezpieczenie sobie finansowe, odłożenie tych pieniędzy na właśnie takie okresy, kiedy potrzebujesz się uspokoić, powoduje taką wolność wyboru. Wtedy masz prawdziwą wolność wyboru. Jeżeli Cię ciśnie finansowo, jeżeli masz kredyt, to nie masz wolności wyboru, takiej jak masz, kiedy jesteś mniej więcej zabezpieczony. No to to akurat mi się udało w życiu.
EK: Ale fajnie, bo powiedziałeś, co jakby, trochę tak kończąc już ten nasz wywiad, bo patrzę też na czas, szanując też Twój czas. Ja tak naprawdę na to samo pojęcie powiem w dwojaki sposób – z jednej strony Ty mówisz, że życie jest długie, nie? Żeby gdzieś tam cierpliwie pewne rzeczy realizować. Z drugiej strony – ja mówię: „Życie jest krótkie”. W związku z tym szkoda marnować czasu na zajmowanie się rzeczami, które Cię w ogóle nie kręcą, nie? I to jest piękno w tym, że trzeba tak naprawdę obie te rzeczy połączyć. Ja w jednym z moich filmów, które nagrywam „Jak odkryć to, co chcesz robić”, to przypominam taką historię, jak ja 20 lat temu w mojej pierwszej pracy, ja faktycznie chciałam po prostu wchodzić do różnych rzek. Najpierw chciałam być trenerem. Próbowałam treningu. To takie było super. Ale za moment już chciałam sprawdzić się w sprzedaży. Uwielbiam sprzedawać klientowi te nasze produkty. A potem chciałam zajmować się marketingiem i szłam tak naprawdę w marketing. I w tym filmie opowiadam, jak moja szefowa nazwała mnie „Ela karuzela”. I w takim negatywnym kontekście: „O, Ty taka jesteś Ela karuzela. Jakby ciągle zmieniasz zdanie”. To było, wiesz, w przeciągu kilku lat, kiedy tak naprawdę różnych rzeczy się podejmowałam. Ja żyłam z takim poczuciem winy. Kurczę, ja faktycznie nie wiem, co ja chcę robić w życiu. Aż właśnie w pewnym momencie powiedziałam: „Jak to znaczy, ja nie wiem, co ja chcę robić w życiu? Ja cały czas kręcę się wokół tego samego”. Czyli to jest trochę jak ta karuzela, która generalnie ma ten słup w środku, tak, kręci się naokoło, po to żeby pokosztować różnych rzeczy, ale to sedno jest cały czas to samo.
JS: Ja bym powiedział tak, że są różne okresy w życiu. I na pewno jest ten okres młodości, kiedy zaczynasz swoją karierę, gdzie zdecydowanie warto próbować pić z różnych studni, że tak powiem. Ja imałem się naprawdę tysięcy różnych prac. I to nawet warto robić zdecydowanie w szkole, czyli próbować, próbować, poznawać i tak dalej, bo wtedy wyczuwasz to, co Ci jest potrzebne. Ale w pewnym momencie, w pewnym wieku już tak mniej więcej wiesz. No i wtedy już solidniej kierujesz się w tym kierunku. Ja po tych wszystkich różnych rzeczach nagle stwierdziłem: „Ja naprawdę chcę być profesjonalistą, który robi głębokie rzeczy, które pomagają ludziom”. I stwierdziłem: „No to co ja będę? OK, to ja będę pracował z ludźmi. Wiem, że to jest szkolenie trudne i tak dalej, i tak dalej, ale teraz się tego podejmuję”. Miałem wtedy 25 lat, jak to się zaczęło. Po iluś tam, od 15 lat pracowałem w różnych prackach i tak dalej. I wtedy poczułem taki spokój: „Tak, teraz wchodzę na moją drogę. To jest moja droga i ja wiem i tak dalej, i tak dalej”. I drugi mały przykład jeszcze na zakończenie, to pisanie mojej książki. Od lat no mam takie ciągoty do pisania. Dużo piszę, jakieś tam poezje, nie poezje. I myślę: „Muszę napisać książkę. Muszę napisać książkę”. Ale biznes zajmował mi cały czas dużo czasu. I w momencie, kiedy już to, ta chęć napisania książki w październiku, jak się ciemno zaczęło robić, już była taka ogromna, ja sobie powiedziałem: „Stop. Ja teraz mogę trochę odpuścić klientów. Ja nie muszę zarobić”. Nawet miałem takie postanowienie: jak przyjdzie co do czego, to ja sprzedam nawet mój dom, żeby ta książka – to jest tak ważne – powstała, nie? Na końcu nie sprzedałem, nie musiałem sprzedawać domu. Fakt faktem, że odpuszczając klientów zarabiałem przez dobrych kilka miesięcy, ponad pół roku właściwie mniej, bo potem było poprawienie tej książki, tłumaczenie na angielski, edycja angielska. I powiedziałam sobie: „No, coś musisz oddać, żeby coś mieć”. Czyli czasami musisz zrezygnować z pewnych rzeczy, żeby coś mieć. Pisząc książkę też to mi zajmowało 6 do 8 godzin dziennie, więc ja musiałem w planie dnia też zrezygnować z wielu rzeczy bardzo podstawowych, żeby ta książka mogła powstać. Ale dzięki tej koncentracji ja jestem dumny, że ją napisałem, że ona jest. Klienci wrócili, jak zacząłem tylko wykazywać większą energię wobec nich. Cieszą się, że jest ta książka. No i jestem w jakimś zupełnie innym miejscu, bo zdobyłem ten szczyt książkowy i teraz widzę, że następne książki mogę znacznie szybciej napisać. I może jeszcze lepiej. Ponieważ no przeszedłem tą drogę prawie krzyżową przez mękę, ale jednocześnie cały czas czuję, czułem, że to jest moja misja, że chcę to robić, mimo że były takie rzeczy, że siedziałem w pomieszczeniach na przykład dużo, chciałem wyjść na zewnątrz. Ale pisałem książkę głównie w środku, no bo była zima i ciemno i tak dalej. Ale mam, mam tą jakby ogromną satysfakcję. To jest jedna z rzeczy, z których naprawdę jestem bardzo zadowolony, która wymagała potężnej samodyscypliny, rezygnacji z różnych rzeczy, ale wyniosła mnie w jakiś inny wymiar. Na pewno.
EK: To jest takie piękne zakończenie tak naprawdę tego tematu. I dodając właśnie do tego, to tak jak mówię z tą karuzelą, nie, że non stop jest fun. Dla mnie to jest ważne, że jakby żebyśmy w poszukiwaniu tej swojej własnej drogi, w budowaniu tej swojej strategii, mieli ten słup, który mówi: „OK, po coś to robisz”. Może jeszcze nie wiesz, po co. Ale jeżeli skoncentrujesz się na tym, żeby cały czas się zastanawiać, czy to co robię, daje mi teraz energię, tak? Czy wiem, po co to robię. Czyli tak jak mówiłeś – pisałeś książkę. To nie było proste. To na pewno były momenty, kiedy generalnie miałeś ochotę, że tak powiem, to dorzucić.
JS: Tak.
EK: No te krótkookresowe momenty, ale widziałeś ostatecznie, że to Ci daje taką energię. I teraz ja tak na zakończenie też właśnie w tym budowaniu tej strategii bym powiedziała tak: żeby więcej samoświadomości, żeby zwracać uwagę na to, czy to czym się zajmujesz, daje Ci tą energię, czy Ci kompletnie zabiera tą energię. I jakby w takim, jakby w ten sposób oceniać non stop, czym się chcesz zajmować, tak? I może być w krótkookresowym patrzeniu – co w tym roku chcę robić, tak? Co w tym półroczu chcę robić? Jakie cele chcę osiągnąć, które dają mi tą energię. A potem się okaże, za jakiś czas, że wtedy złapiesz tą misję, po co Ty to wszystko robiłeś. Bo moją misją, tą misją, którą też wspólnie z Tobą wypracowałam, to jest właśnie to, że jestem słońcem, które rozpala innych do życia na 100%. Ale ja ją wypracowałam po 15 czy 18 latach robienia tego, co lubię. Zawsze rozumiałam, po co to robię, ale tą misję sobie ugruntowałam dopiero po takim okresie, nie?
JS: Pamiętam ten moment.
EK: Pamiętasz ten moment.
JS: Pamiętam. Może jeszcze dwa narzędzia dodam. Jedno z tych narzędzi to potwierdziła moja książka – jest właśnie posiadanie notatnika, gdzie sobie zaznaczasz. To jest straszliwie ważne narzędzie, którym niewielu się chce, ale Ci, co chcą, osiągają wielkie wyniki. Zaznaczasz sobie, jaką miałaś energię danego dnia. Co powodowało, że ona była duża? Co powodowało, że była mniejsza? I opisujesz pewne swoje przeżycia, uczucia. I to Cię prowadzi do integracji tego, co jest dla Ciebie ważne. I dla mnie książka była niesamowitą integracją tego, kim naprawdę jestem, o co mi chodzi, dlaczego to robię i doprowadziła do bardzo ciekawych spotkań na przykład z ludźmi, których bym nie spotkał, gdybym po prostu nie wyraził siebie, nie pokazał. Bo ja po pierwsze teraz rozumiem znacznie siebie poprzez pisanie tych notatek, bo ten pamiętnik czy żurnal, różnie to można nazwać i różnie to można pracować, ale jest niesamowitym narzędziem rozwoju osobistego i rozwoju swojej drogi tak naprawdę.
A druga rzecz to jest poza tym, to nie zastanawiaj się za długo. Jeżeli nie jesteś pewien, zrób jakiś krok w kierunku Twojego celu. Zbliż się do tej góry. Rozpoznaj, jak jest. I tak jak powiedziałem wcześniej – wtedy zauważysz pewne możliwości, pewne elementy, zaczniesz ten cel jeszcze lepiej dodefiniowywać sobie i wymyślać tą drogę na drodze już. Bo bardzo wielu ludzi znam, że się zastanawiają latami, o co im chodzi, gdzie chcą pójść i nie robią tego pierwszego kroku. A te pierwsze kroki ułatwiają myślenie i pokazują dalsze części drogi. Nie łudź się, że będziesz widziała całą drogę od początku do końca. Ważne, że widzisz jej początek.
EK: Super. Dziękuję Ci bardzo serdecznie, Jacku, za ten wywiad, za zaangażowanie się w tą konferencję. Bardzo Ci dziękuję.
JS: Ja również bardzo dziękuję. Było mi bardzo miło. Mam nadzieję, że te nasze dyskusje, nasze rady, nasze inspiracje znajdą miejsce przynajmniej w części Waszych serc i że to wykorzystacie.
EK: A ja myślę, że też czujecie tą energię, która idzie cały czas od nas. I to właśnie widać, że robimy to z sercem. Dzięki bardzo.
JS: Dziękuję.
Jeśli masz pomysł, jak mogę sprawić, żeby mój podcast był tym, czego szukasz – daj, proszę znać. Jeżeli jest jakaś ważna tematyka, którą chciałbyś żebym poruszyła napisz do mnie na adres: kontakt@talentdevelopmentinstitute.pl lub w wiadomości prywatnej na moim fanpage: https://www.facebook.com/coachelakrokosz/